– Otrzymaliśmy pismo z PKP z propozycją kupna dworca, dzierżawy na 30 lat lub wejścia w spółkę może z inną gminą, może z koleją czy prywatnym inwestorem – mówi Krystian Kotynia, burmistrz Krzepic. – Na razie nie wyobrażam sobie realizacji żadnego z tych scenariuszy. Gminy po prostu na to nie stać.
W okolicy głośno zrobiło się o planach PKP. Mieszkańcy obawiają się, że stacja zostanie zamknięta. Obaw nie kryje też burmistrz. – Obawiam się, że tym się właśnie skończy ta batalia – mówi Kotynia. – Odesłaliśmy pismo, w którym zaproponowaliśmy, że możemy we własnym zakresie zadbać np. o dostarczanie wody do obiektu, o odbiór ścieków, dać upusty od podatków, ale odpowiedzi nie ma.
Burmistrz irytuje się faktem, że nikt nie przyjechał na rozmowy, na negocjacje, że temat załatwia się na drodze pism przesyłanych z Warszawy do Krzepic.
Stanowisko PKP jest jednoznaczne. – Są dworce w centrach dużych miast, które komercyjnie mogą zarabiać – mówi Łukasz Kurpiewski, rzecznik prasowy grupy PKP. – Są też mniejsze, które nie mogą na siebie zarabiać, a często ich wielkość przekracza rzeczywiste potrzeby. Ich zarządzaniem powinny zająć się gminy, które w kosztach utrzymania mogłyby partycypować np. z przewoźnikami, którzy kursują na trasie tamtędy przebiegającej. Jeśli te strony nie chcą współpracować, to tym bardziej PKP nie ma powodu, by taki dworzec utrzymywać.
Kurpiewski podkreśla, że jeżeli gmina nie podejmie współpracy, to bardzo prawdopodobne jest, że dworzec w Krzepicach zostanie zamknięty. Terminu rozwiązania sporu rzecznik nie podaje.
49