Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Dobra postawa Marka Konwy oraz gorzkie doświadczenia Kosteckiego i Pilisa na przełajowych mistrzostwach świata
Kto w dzieciństwie zamiast budować zamki z piasku na plaży, biegał po niej w kółko - ten miał szanse na rozgrywanych w belgijskiej nadmorskiej miejscowości Koksijde, przełajowych mistrzostwach świata. Na liczącej 2930 m pętli, aż 815 m przypadało na piaszczyste wydmy, które trzeba było podjeżdżać, jechać po ich stoku, albo balansując, zjeżdżać z nich. 

Zdecydowana większość zawodników pokonywała te piaski biegnąc, pchając swoje stalowe rumaki lub zarzucając je sobie na plecy. Terenu nie dało się bowiem przejechać. Na szczęście nie padało, piasek był suchy i prawie żaden z zawodników nie korzystał na trasie z wymiany roweru. Nie było mroźno, tak jak w Polsce. Zawodnicy ścigali się w krótkich spodenkach.

Pierwszego dnia mistrzostw rozegrano dwa wyścigi, w tym szczególnie interesujący nas wyścig w kategorii U 23, a to ze względu na to, że nasz czołowy zawodnik Marek Konwa miał szanse na dobre miejsce, a w mistrzostwach debiutowali dwaj zawodnicy z naszego regionu Patryk Kostecki i Bartosz Pilis. Wyścig był bardzo emocjonujący. Od samego początku ruszył ostro do przodu obrońca tytułu Holender Lars Van der Haar. Szybko dogonił go faworyt gospodarzy Belg Wielse Bomans. Dobrze wystartował Konwa, który początkowo jechał na siódmej pozycji, a potem przesunął się na czwarte miejsce i zdawało się, że dojdzie do czołówki. Niestety stracił dech. Belg i Holender jechali za szybko i zaczęli zdobywać przewagę. Na końcu drugiego okrążenia Konwa był jeszcze trzeci, prowadząc małą grupkę zawodników ze stratą tylko 12 sekund. Potem prowadząca dwójka zaczęła coraz bardziej odjeżdżać. W ostatniej chwili zdołał doścignąć ją kolejny Holender Michiel Van der Heijden. Jeszcze tylko Francuz Arnaud Jouffroy, obrońca tytułu z 2010 roku (po niechlubnej dyskwalifikacji braci Szczepaniaków za wspomaganie się dopingiem), gonił bezskutecznie czołówkę. Reszta przestała się liczyć, ale Konwa stale podążał w malutkim, jadącym za Francuzem peletoniku. 

Belg nie miał szans przeciwko dwóm Holendrom, którzy szybko dogadali dalszą taktykę jazdy. Bomans nie chciał się poddać bez walki. Na 6. okrążeniu Holendrzy przypuścili atak na piaszczystym odcinku trasy. Belg został z tyłu o jakieś kilkadziesiąt metrów. Na piaskowej górze zdołał dopędzić rywali. Zaczęło się czarowanie, na czym korzystał zbliżający się coraz bardziej zacięty Jouffroy. Za Francuzem w dramatyczną pogoń ruszył Konwa. Bomans, chcąc ubiec konszachty Holendrów, ruszył do przodu. Van der Heijden został z tyłu. Ale wtedy poprawił Van der Haar. Zdobył trochę przewagi. Po zakręcie rozpoczął się kolejny piaszczysty podjazd. Bomans przycisnął nadjeżdżającego Van der Heijdena do barierek. Holendra obróciło o 180 stopni, ale Belg ugrzązł na chwilę w piachu. Zdesperowany Belg jak burza doszedł do lidera. Wyprzedził go na kolejnym podjeździe na wydmę. Van der Haar zachował jednak przytomność umysłu i resztki sił na końcowy finisz. Nie dał szans walecznemu Belgowi na ostatnim 100-metrowym odcinku trasy i wygrał mistrzostwa. Od 20 grudnia 2011 roku roku nie przegrał ani jednego wyścigu.

Bomans za metą zalał się gorzkimi łzami porażki. Zadowolony Van der Heijden finiszował jako trzeci. Potem był dzielny Jouffroy, a jako szósty linię mety przejechał Konwa. Potwierdził tym samym, że należy do światowej czołówki. Rok temu na mistrzostwach był piętnasty, a dwa lata temu trzeci. Do tego zbiera też medale w wyścigach MTB.

Nasi debiutanci, jak się można było spodziewać, dostali sporego łupnia. Wojciech Malec był 42. ze stratą 2 okrążeń, podobnie jak 44. Kostecki i 49. Pilis. Wyścig ukończyło 53 zawodników z 57 startujących. Ale jeszcze wszystko przed nimi. Niech za przykład służy im historia z wyścigu juniorów, który odbył się 3 godziny wcześniej.

Nasi juniorzy nie zachwycili. Widać ich było tylko na starcie. Michał Paluta był 26., Piotr Konwa, brat Marka 35., Patryk Stosz 45., a Tobiasz Lis przedostatni, czyli 56.

Wyścig wygrał Mathieu Van der Poel, syn znanego zawodowca Adriego, który gorąco dopingował na trasie. Adrie jest zięciem najpopularniejszego kolarza Francji w całej historii – Raymonda Poulidora. Kibice pieszczotliwie nazywali go „Poupou”. Poulidor nigdy nie był mistrzem świata, ani nigdy nie wygrał Tour de France. Był w tym wyścigu aż osiem razy na podium. Jego zięć Adrie poszedł w ślady teścia. Był doskonałym szosowcem, ale z powodzeniem startował w przełajach. Jego ideą fix było zdobycie mistrzowskiego  tytułu w tej specjalności. Aż 5 razy był drugi i 2 razy trzeci. Zawziął się i zdobył upragniony tytuł pod koniec swojej kariery w wieku 37 lat.

„Poupou” oraz Adrie byli kolarzami „długowiecznymi”. Poulidor zakończył ściganie się w wieku 41 lat, a Adrie o rok wcześniej. Mathieu w odróżnieniu od dziadka i ojca wywalczył tytuł o wiele szybciej. Jeśli Pilis i Kostecki będą równie uparci jak dziadek i ojciec nowego mistrza, również bedą mogli doczekać swoich sukcesów.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl