W środku nocy 29 listopada diagnosta z Częstochowy otrzymał telefon. „Znajomy znajomego” prosił go, by przyjechał do warsztatu i wystawił zaświadczenie o sprawności samochodu. 45-latek przystał na tę prośbę. Na miejscu czekał na niego przywieziony na lawecie mitsubishi, którego właścicielem jest 28-letni mieszkaniec Warszawy. Okazało się, że 28-latek został zatrzymany do kontroli przez policję. Funkcjonariusze stwierdzili, że samochód jest niesprawny technicznie, zabrali dowód rejestracyjny i poinformowali, że oddadzą go, gdy kierowca przeprowadzi naprawę samochodu i dostarczy zaświadczenie o tym, że auto jest sprawne. Kierowca postanowił, że załatwi sprawę „na skróty”.
– To był łańcuszek ludzi dobrej woli – mówi Romuald Basiński, rzecznik prasowy częstochowskiej prokuratury. – Znajomy poprosił znajomego i w ten sposób 28-letni kierowca mitsubishi dotarł do 45-letniego diagnosty. Sprawa nie ma podłoża korupcyjnego. Diagnosta tłumaczy, że działał wyłącznie pod wypływem prośby znajomego.
Kierowca samochodu z otrzymanym dokumentem pojechał na policję. Funkcjonariusze raz jeszcze sprawdzili samochód. Okazał się, że wskazane przez nich naprawy nie zostały przeprowadzone i to wzbudziło ich podejrzenia co do nieprawdziwości przedstawionego im dokumentu.
45-latkowi grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności oraz perspektywa wieloletniego zakazu wykonywania zawodu. 28-latek za to, że posłużył się nieprawdziwym dokumentem, może trafić do więzienia na 2 lata.