Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Czy stracił pracę przez to, że ujawnił seksaferę w pogotowiu?
Damian Chmielarz, ratownik, który ujawnił przypadek molestowania seksualnego w częstochowskim pogotowiu, stracił pracę. Dyrekcja stacji nie przedłużyła z nim umowy twierdząc, że chodzi o brak zaufania do pracownika, który nasyła bezzasadne kontrole i pomawia. W obronie swojego kolegi protestowali dzisiaj (31 maja) związkowcy.

Damian Chmielarz jest ratownikiem medycznym, który w 2011 ujawnił przypadek molestowania seksualnego jednej z pracownic częstochowskiego pogotowia przez jej kolegę z pracy. Sprawa karna toczy się w tym zakresie w sądzie. Chmielarz jako szef zakładowych struktur Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego złożył jednak doniesienie na Leszka Łyko, dyrektora stacji pogotowia, że wiedząc o molestowaniu, nie poinformował o tym organów ścigania.

Prokuratura postępowanie w tym zakresie umorzyła uznając, że molestowanie jest przestępstwem ściganym na wniosek osoby pokrzywdzonej,  więc ona sama, a nie dyrektor, powinna zawiadomić organa ścigania.

Dziś Chmielarz zakończył pracę w pogotowiu, jego umowa wygasła, a dyrekcja jej nie przedłużyła. Twierdzi, że to retorsja za ujawnienie sprawy molestowania.

– Dyrektor w rozmowie w cztery oczy powiedział mi, że nie ma dla mnie miejsca w pogotowiu – mówi Chmielarz. – A przecież gdybym nie ujawnił tej sprawy, nie wiadomo, co by się działo.

Kilkunastu związkowców z Częstochowy, Śląska i Wielunia zorganizowało dziś protest w obronie Damiana Chmielarza. Rozpoczęli go na pl. Biegańskiego, następnie przemaszerowali pod magistrat, gdzie przez głośniki odczytali list do prezydenta Częstochowy, wzywający do interwencji w tej sprawie, którą następnie złożyli na biuro podawcze.

Jak całą sprawę komentuje Leszek Łyko, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Częstochowie.

– Nie może tu być mowy o odwecie, czy zemście – przekonuje dyrektor. – Ten pan nie jest jedynym, z  którym nie przedłużyliśmy umowy. Intensywnie zresztą pracował, aby uzyskać brak zaufania ze strony pracodawcy. W pogotowiu pracuje ponad 400 osób, mamy dwa duże związki zawodowe, które gdy mają jakiś problem, coś im się nie podoba, przychodzą, siadamy do stołu, rozmawiamy, negocjujemy, szukamy wspólnie rozwiązań. Związek reprezentowany przez pana Chmielarza zrzesza kilka osób. On sam jednak zamiast dialogu wszczynał bezzasadne kontrole, stosował pomówienia. I tak wykazałem się cierpliwością do końca, gdyż za coś takiego, jak nagrywanie mnie bez uprzedzenia, mogłem zgodnie z orzecznictwem, zwolnić tego pana dyscyplinarnie. Nie chciałem jednak tego robić. Dodam tylko, ze żadna z jedenastu kontroli różnych instytucji, zainicjowanych przez pana Chmielarza, nie wykazała poważniejszych uchybień. Żaden pracodawca, któremu pracownik stale rzuca kłody pod nogi, nie będzie tego tolerował.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl