RK: Wczoraj miałeś urodziny. Dziś będziesz świętował?
Jacek Czajczyński: Myślę, że sprawię sobie prezent, który mi się spodoba, czyli wygram walkę z Pukinem.
RK: Ważysz o 20 kg więcej od swojego rywala. To ma dla ciebie znaczenie?
JCz: To jest kategoria plus 93 kg, więc myślę, że nie będzie dużej różnicy. Jestem naturalnie ciężki. Z teorii wynika, że powinienem mieć gorszą kondycję, a mój przeciwnik powinien być szybszy. Jak wyjdzie, zobaczymy w oktagonie. Jestem naturalnie ciężki. Nie zszedłbym do kategorii niższej wagowo.
RK: Nieżyjący już Jerzy Kulej powiedział kiedyś, że nie ma zawodników odpornych na ciosy, są tylko źle trafieni. Zgadzasz się z tym?
JCz: Najlepiej widać to w MMA. Mamy małe rękawice, które robią mega obrażenia. Jeden dobrze trafiony cios kończy walkę i gasi światło.
RK: Kiedy zacząłeś trenować MMA?
JCz: Na początku ćwiczyłem karate. Pierwszą walkę w MMA stoczyłem w 2005 toku ze słabym wynikiem. Potem biłem się z różnym szczęściem. Miałem pasmo kontuzji, które dość mocno mi doskwierały. Odkąd poznaliśmy się z Michałem Kitą jest progres, co przedkłada się na wynik sportowy.
RK: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w oktagonie.