Tegoroczny przegląd w stosunku do poprzednich edycji miał zupełnie inny charakter.
– Przedstawienia były „grzeczniejsze” – przyznaje Dorosławski. – Nie było klimatu wodewilowego, farsy czy komedii. Jednak wszystkie teksty były o czymś. Przegląd był mniej prowokacyjny, nie było takiej zadry. To był jubileuszowy przegląd, więc postanowiliśmy, że będzie miło i sympatycznie.
Częstochowska publiczność po raz kolejny udowodniła, że jest uniwersalnym widzem. A i na deskach Teatru Adama Mickiewicza można pokazać niemalże wszystko.
– Nie chciałbym się czuć w Częstochowie jak widz specjalnej troski – twierdzi Dorosławski. – Nie spotkałem się z taką sytuacją z zewnątrz, że nie wypada jakiegoś spektaklu pokazać w Częstochowie, bo teatr ma widok na Jasną Górę. Spotkałem się z opiniami częstochowian, czy nie boję się tutaj pokazać tak prowokacyjnego przedstawienia. To my przyklejamy sobie tę etykietę, a z zewnątrz jesteśmy traktowani normalnie.
Częstochowski przegląd teatralny nie jest nastawiony na zysk. W tym roku teatr dysponował subwencją zewnętrzną w wysokości 82 tys. złotych. W poprzednich latach było to nawet 150 tys. złotych. – Wówczas dotowało nas Ministerstwo Kultury oraz marszałek województwa śląskiego. Teraz dostajemy pieniądze tylko z Urzędu Miasta Częstochowy – zauważa Dorosławski.
Jak twierdzi Dorosławski, teatr nie ponosi dodatkowych kosztów związanych z finansowaniem przeglądu. – Resztę wypracowujemy z biletów albo znajdujemy sponsorów – przekonuje.
Przyszłoroczny przegląd ma być powrotem do prowokacyjności. Dyrekcja chce zaprosić jeden dobry teatr, który pokaże kilka spektakli. – Marzy mi się, żeby rozpocząć od przeglądu sztuk Teatru na Woli i pokazać „Naszą klasę”, „Amazonię”, „Iluzję”. Ten trzon rozbudujemy propozycjami na kameralnej scenie – zdradza Dorosławski.