Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Choroba postępuje, nie mam czasu czekać…
Pięć lat temu 55-letnia nauczycielka Jadwiga Sówka przeszła na emeryturę. Wspólnie z mężem Tomaszem zamierzali korzystać z wolnego czasu i cieszyć się życiem. Plany pokrzyżowała jednak choroba pani Jadwigi. Od trzech lat zmaga się ona z rzadką przypadłością, nazywaną sporadycznym zespołem móżdżkowym. - Los płata różne figle, nam spłatał takiego... - mówi z żalem pan Sówka. Życie chorej może uratować jedynie kosztowny przeszczep komórek macierzystych, przeprowadzony w Chinach. 

Pierwsze objawy u Jadwigi Sówki pojawiły się trzy lata temu. Wówczas ani ona, ani jej mąż nie podejrzewali jeszcze najgorszego.

– Żona schodziła z wnuczką ze schodów. Nagle zachwiała się i spadła. Zbagatelizowaliśmy to, bo uznaliśmy, że był to zwykły wypadek, spowodowany potknięciem. Jednak sytuacja powtórzyła się. Kiedy żona próbowała dobiec do autobusu, jej nogi zostały, a tułów „poszedł” do przodu i przewróciła się. Wówczas stwierdziliśmy, że to już nie jest normalne i zaczęliśmy szukać przyczyny – wspomina Tomasz Sówka.

Trwało to wiele czasu i nie przynosiło żadnych efektów. Pani Jadwiga przechodziła wiele badań w Katowicach, Łodzi i Warszawie, które nic nie wykazywały. Najlepsi neurolodzy w kraju rozkładali ręce.
 
– Po przeszło roku leczenia i badań w Katowicach u jednej ze specjalistek, stwierdziła ona, że nie ma pojęcia, z czym ma do czynienia. A zapowiadała, że doprowadzi żonę do takiego stanu, że będzie jeszcze jeździć na rowerze.. – żali się pan Tomasz.

Dalsze badania rozpoczęto więc w Łodzi. Tam wykluczono nowotwór i stwardnienie rozsiane oraz w końcu postawiono diagnozę: sporadyczny zespół móżdżkowy o niejasnym podłożu. Ta niezwykle rzadka przypadłość powoduje zaburzenia chodu oraz ataksję, czyli niezborność ruchową. Towarzyszy jej także szereg innych objawów, utrudniających choremu codzienne czynności i kontakt ze społeczeństwem. Niestety nie wynaleziono jeszcze skutecznego leku na tę chorobę, która powoduje zanik móżdżku, a w konsekwencji nawet śmierć…

W przypadku pani Jadwigi objawami choroby, dającymi się najbardziej we znaki, są tzw. skandowana mowa, czyli problemy z wysławianiem się, problemy z chodzeniem, zachwiania równowagi oraz… reakcje społeczeństwa. 
– Jeszcze rok temu byliśmy na weselu. Teraz poruszam się tylko z pomocą specjalnego balkoniku, a z domu nie mogę wyjść bez męża. Od zeszłego roku choroba postąpiła bardzo szybko i jest coraz gorzej – mówi Jadwiga Sówka.

c.d. na kolejnej stronie

 


 

– Ponadto ludzie są nietolerancyjni. Kiedy widzą, że żona ma problemy z chodem i z mową, od razu patrzą nachalnie, komentują. Jest to widoczne na każdym kroku – mówi mąż.

Niestety, w tym przypadku jak do tej pory nie znaleziono przyczyn choroby. – Robiliśmy badania genetyczne w Instytucie Genetyki w Warszawie, nic jednak nie wykryto. W Polsce na tę chorobę wykonuje się trzy tzw. markery, mające pomóc w znalezieniu przyczyny, u żony jednak nic nie wykryto, wszystkie markery wyszły prawidłowo… Więcej markerów wykonują w Stanach, więc w maju polecieliśmy do Los Angeles. Wykonano tam dwa dodatkowe markery i inne badania i też nie znaleziono przyczyn choroby. Przepisano żonie lekarstwa, ale nie są one dostępne w Europie… Mało tego, tak naprawdę na tę chorobę nie ma lekarstwa, które mogłoby ją wyleczyć! Póki co specjaliści eksperymentują i mogą pomóc chorym jedynie w jakiejś części. Żona brała więc pastylki dostępne w Polsce, ale one kompletnie nie pomagają – dodaje bezradnie mąż chorej.

Jedyną nadzieją dla pani Jadwigi jest przeszczep komórek macierzystych. Jednak przeszczepy takie  wykonuje się obecnie tylko w Chinach, bo gdzie indziej kwestia ta pozostaje w sferze badań. 

– Znamy przypadek rodzeństwa, którym przeszczep komórek pomógł zatrzymać postęp tej choroby i znacznie poprawił jakość życia. Istnieje nadzieja, że może to pomóc również żonie – mówi z nadzieją pan Tomasz. 

Przeszczep może uratować życie pani Jadwidze, jednak jego koszt znacznie przerasta możliwości finansowe małżeństwa. – Koszt operacji i wyjazdu to 100 tys. zł! Nie możemy liczyć na żadną pomoc, nikt nam tego nie dofinansuje. Jeśli nie uzbieramy tej kwoty, będę zmuszony wziąć jakieś pożyczki pod zastaw mieszkania – dodaje z goryczą mąż chorej.

Pani Jadwiga ma założone konto w Dolnośląskiej Fundacji Rozwoju Ochrony Zdrowia. Każdy, kto chce jej pomóc, proszony jest o wpłatę choćby najdrobniejszej kwoty na konto:

Dolnośląska Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia
Bank Pekao S.A. I Oddział Wrocław
45 1240 1994 1111 0000 2495 6839
Z dopiskiem darowizna na cele ochrony zdrowia „Reduta”.

– Liczy się każda pomoc. Będę wdzięczna ogromnie, bo ta operacja to moja ostatnia szansa. Nie mam czasu czekać… – prosi o wsparcie Jadwiga Sówka.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl