Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Chciwość odbiła się radnemu czkawką
Częstochowski radny Marcin Biernat (PO) raczej w ostatnich tygodniach nie śpi snem sprawiedliwego. Nic dziwnego, skoro na jaw wyszły jego niezbyt uczciwe posunięcia sprzed lat. Choć Biernat opowiada o sprawie ze spokojem i cały czas twierdzi, że jest czysty (co z takim zapałem starają się potwierdzać jego partyjni koledzy), już żaden prysznic nie zmyje z niego pewnych faktów.

Zaczęło się od donosu do Urzędu Miasta. Ktoś stwierdził, że radny nie jest radnym, ponieważ objął mandat bezprawnie – w chwili, gdy wciąż pozostawał w stosunku pracy z magistratem (a tego prawo radnemu zabrania). Zrobiło się głośno, ale szybko dyskusja zeszła nie na ten tor. O co zresztą energicznie zabiegał sam Biernat.

Media zaczęły się interesować tym, kto wysłał list do urzędu i czy rzeczywiście radny w radzie zasiada bezprawnie, co przecież może oznaczać, że będzie musiał zwracać miastu wszystkie pobrane dotychczas diety. Prawnicy zaczęli temat roztrząsać, a radny Biernat zaczął obstawiać się opiniami potwierdzającymi, że prawa nie złamał.

Ale nawet jeśli prawa nie złamał… Radny Biernat w swoich wypowiedziach często zauważa, że coś jest zgodne z prawem, ale moralnie wątpliwe. Nie zauważył jednak tego we własnej sprawie. W TV Orion podczas programu „W sieci” na początku kwietnia nagle jakby stracił ostrość widzenia. Redaktor zapytał: „Myśli pan, że to jest takie w porządku?”, radny: „Znaczy… jest to zgodne z prawem przede wszystkim i…” Redaktor: „Ale nie zawsze to, co jest zgodne z prawem, musi być wykonywane dosłownie”. Biernat: „Ja nie chcę wracać już do tego, bo to była sytuacja sprzed ponad dwóch i pół roku i myślę, że w tamtej sytuacji prawnej prezydent podjął słuszną decyzję, tak żeby też nas (w podobnej sytuacji jest radny Ryszard Majer – przyp. Red.) też zostawić jak najdłużej, do czasów drugiej tury prezydenckiej, żebyśmy mogli mu pomóc w zarządzaniu miastem”.

Do czego Biernat nie chce wracać? Do tego, że tuż przed wygaśnięciem jego umowy o pracę z UM (wygasała z końcem listopada 2010 roku) ówczesny prezydent Piotr Kurpios wręczył mu wypowiedzenie. Biernat był wtedy zastępcą Kurpiosa. Efekt – Biernat zyskał prawo do jeszcze jednego miesięcznego wynagrodzenia! Zapewnił mu je Kurpios, wykonując sprytny manewr z wypowiedzeniem na dwa dni przed zakończeniem umowy… Zgodnie z prawem? Zgodnie. Ale moralnie wątpliwe.

W tym czasie w Częstochowie trwały wybory samorządowe i mieszkańcy rozstrzygali, kto będzie rządził miastem. Lokalna PO zdało już sobie sprawę z porażki. 6 grudnia było pewne, że prezydentem Częstochowy zostanie Krzysztof Matyjaszczyk. Biernat został wybrany radnym i w grudniu zaprzysiężony. Choć pozostawał w stosunku pracy z UM (w trakcie wypowiedzenia), teraz twierdzi, że faktycznie w grudniu już tam nie pracował. Dlaczego w takim razie w TV Orion mówił, że Piotr Kurpios wręczył mu wypowiedzenie po to, aby jeszcze do rozstrzygnięcia drugiej tury wyborów prezydenckich Biernat mógł mu pomagać w rządzeniu miastem? Więc pracował czy nie? Raz mówi tak, raz inaczej…

Prawnicy wojewody w sprawie nie widzą problemu, podobnie jak komisja praworządności częstochowskiej Rady Miasta. I tu, i tu przewagę mają partyjni koledzy Biernata, więc nic dziwnego, że „nie chcą wracać już do tego”. Wydają sąd we własnej sprawie i wszyscy by chętnie jej ukręcili łeb. Najprawdopodobniej ukręcą, ale czy Biernat nadal będzie czuł się taki czysty, prawy i sprawiedliwy? I czy takie samo o sobie miał przekonanie, gdy kilka lat temu zatrudniał w urzędzie własną siostrę? Bo wtedy też nie złamał prawa. Ale o tym później.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl