Sławomir Drabik był jednym z żużlowców, który na torze uczcił pamięć Bornisława Idzikowskiego i Marka Czernego. Zrobił to w dość nietypowy sposób, bo w czasie pokazowego wyścigu z quadowcem Łukaszem Pacudem. Częstochowski żużlowiec wygrał bieg zdecydowanie.
– Motor żużlowcy a quad to zupełnie inna bajka. My nie mamy biegów, a quadowcy muszą je zmieniać w czasie jazdy. To diametralna różnica. Quadowcy mogą ścigać się między sobą. Zostajemy przy standardzie – stwierdził Drabik.
Wychowanek Włókniarza Częstochowa był jednak zawiedziony, że nie dane mu było pokonać na żużlowym torze wicemistrza Ameryki w rajdach samochodowych Andy Mancina (Andy nie dotarł do Częstochowy na czas).
– Najwidoczniej coś nie zagrało, bo faktycznie miałem jechać z rajdowcem – potwierdził Drabik.
W ubiegłym sezonie Sławomir Drabik reprezentował barwy pierwszoligowego RKM-u Rybnik. W rozmowie z Gazetą Internetową wCzestochowie.pl zdradził, że klub zalega mu z wypłatami, dlatego wystąpił tylko w kilku meczach.
– Miało być fajnie, a wyszko jak zawsze. Nie wiedziałem, że tak będzie. Nie ma kasy, nie ma ścigania – zauważył. – Na razie nie zastanawiałem się, co dalej. Na pewno będzie niezły melanż.
78