Prawdziwych muzyków poznaję się po tym, że potrafią zagrać bardzo dobry koncert nawet przy pustej sali. I tak można najkrócej opisać wczorajszy (1 grudnia) wieczór w Zero. Klub nie był co prawda pusty, jednak frekwencja nie powalała na kolana. Można było mieć zatem obawy jeszcze przed samym wyjściem zespołu, czy aby muzycy nie zniechęcą się tak małym zainteresowaniem i zagrają szybki koncert bez zbędnego wysiłku. Tak jednak nie było. Na szczęście.
Zespół Buldog udowodnił, że jest grupą profesjonalistów i prawdziwych muzyków. Zagrali z taką energią, jakby w klubie był komplet publiczności. Na początku widać było lekkie rozczarowanie na ich twarzach, jednak z minuty na minutę panowie się rozkręcali i grali na sto procent.
Z pewnością wpływ na to miała również publiczność, która – gromadząc się pod sceną i czerpiąc energię z niej – oddawała to muzykom. Buldog zagrał w większości kawałki ze swojej drugiej płyty „Chrystus Miasta”, a także z najnowszego krążka „Laudatores Temporis Acti”. Usłyszeliśmy między innymi kawałki „Nędza”, „Piosenka o Bośni”, „Mieszkańcy”, „Kremacja”, „Daremne żale”, a także „Do Marka Aurelego”, utwór, który nie znalazł się jeszcze na żadnym wydawnictwie grupy.
Tomasz Kłaptocz udowodnił, że jest świetnym wokalistą i jego śpiew na żywo jest genialny. Pozostali muzycy również pokazali, że reprezentują pierwszą muzyczną ligę w naszym kraju i naprawdę należy im się wielki szacunek za wczorajszy koncert. Szczególne słowa uznania dla grupie Buldog za to, że po koncercie muzycy wyszli jeszcze zagrać jeszcze trzy utwory na bis. To jest też zasługą publiczności, która bardzo głośno skandowała nazwę zespołu, nie dając mu wyboru. Trzeba mieć zatem nadzieję, że przy kolejnym występie Buldoga w Częstochowie więcej słuchaczy pojawi się na koncercie i na własne oczy i uszy przekonają się, jak panowie grają na żywo.