Rafał Kuś: Po meczu z Rozwojem Katowice można chyba powiedzieć, że więcej szczęścia w tych anormalnych warunkach mieli gospodarze…
Jerzy Brzęczek: Mecz dobrze ułożył się dla nas. Prowadziliśmy 1:0. Bramkę na 1:1 straciliśmy w dość kuriozalny sposób. Na boisku leżał Paweł Kowalczyk i dlatego wybiliśmy piłkę na aut. Gospodarze zamiast ją nam oddać, zagrali w pole karne. Musieliśmy ratować się faulem. Potem straciliśmy bramkę po tym, jak poślizgnął się Bartosz Soczyński. Uczulałem zawodników, że w takich warunkach nie da się grać kombinacyjnie.
RK: Mieliśmy szansę na zwycięstwo?
JB: Ten mecz powinniśmy wygrać, gdyby nie złe zachowanie naszych piłkarzy przy dwóch straconych bramkach.
RK: Jak trudy tego spotkania znieśli nasi obcokrajowcy?
JB: W drugiej połowie byli już mocno przemarznięci, co wpłynęło na ich grę. Nie są przyzwyczajeni do takiej pogody i warunków panujących na boisku.
RK: W dwóch ostatnich spotkaniach Raków zdobył zaledwie 1 punkt. To mało.
JB: Powinniśmy mieć cztery punkty. W meczacz z Gryfem i Rozwojem straciliśmy dwie bramki z rzutów karnych. Takie sytuacje nie mogą się powtarzać. Nasze porażki spowodowane są błędami w ustawieniu i zwyczajnym zagapieniu się.
RK: W najbliższą sobotę (3 listopada) zagracie w Częstochowie z innym beniaminkiem Lechem Rypin. To będzie bardzo ważny mecz dla Rakowa, jak i drużyny gości…
JB: To jest dla nas mecz, który za wszelką cenę będziemy chcieli wygrać. Lech przegrał ostatnio trzy mecze, choć na początku sezonu świetnie się prezentował. Musimy zdobywać punkty u siebie.
RK: Dziękuję za rozmowę.