Przed dzisiejszym meczem (4 listopada) częstochowianie byli uważani za Janosika. Zabierali punkty bogatym zespołom, a oddawali tym biedniejszym ekipom.
Tymczasem mecz z beniaminkiem PlusLigi pokazał, że AZS potrafi zmobilizować się również na spotkania ze słabszymi rywalami.
W pierwszym secie goście wypracowali sobie niewielką przewagę. Prowadzili różnicą trzech punktów (12:15). W tym momencie piłka po ataku Łukasza Wiśniewskiego wylądowała w aucie, a chwilę potem zablokowany został Krzysztof Gierczyński i było 12:17 dla Trefla. Częstochowian zaskoczył zagrywką Artur Augustyn i zrobiło się 12:19. W końcówce seta AZS przegrywał już 15:23. Trener Marek Kardos dokonał podwójnej zmiany. Z boiska zeszli Bartosz Janeczek i Fabian Drzyzga. Na parkiecie pojawili się Michał Kamiński i Jakub Oczko. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Fantastycznie zagrywał Kamiński i nieźle rozgrywał piłkę Oczko. Goście nie radzili sobie w przyjęciu i mylili się w ataku. Częstochowianie konsekwentnie punktowali gdańszczan i doprowadzili do remisu 23:23. Przy stanie 26:26 skutecznie ze środka zaatakował Wiśniewski, a następnie w aut posłał piłkę Matti Hietanen. Co ciekawe, sędziowie przyznali najpierw punkt gościom. Częstochowianie uznali, że piłka była poza polem i poprosili o użycie systemu challenge (powtórek). Po weryfikacji okazało się, że mieli rację.
– Pierwszy set był bardzo słaby w naszym wykonaniu. Przegrywaliśmy wysoko. W takim momencie człowiek jest już myślami w następnych setach. Cudowna podwójna zmiana Kuby Oczko i Michała Kamińskiego dała nam wiatr w żagle i udało nam się przełamać tego seta. Takie partie wygrywa się bardzo rzadko – przekonuje Dawid Murek, kapitan AZS-u.
W drugiej odsłonie żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie wyraźnej przewagi. Oba zespoły popełniały mnóstwo niewymuszonych błędów. Częstochowianie schodzili na drugą przerwę techniczną z dwupunktowym prowadzeniem. Później prowadzili nawet 20:15. Niestety, po niedokładnym przyjęciu i nieporozumieniu przy próbie ataku stracili dwa punkty. W końcówce Trefl dogonił AZS (22:22 i 24:24) i znów zrobiło się nerwowo. Przy stanie 25:24 na zagrywce pojawił się Fabian Drzyzga i zdobył decydujący punkt.
Częstochowianie poszli za ciosem i wygrali trzecią partię 25:20, a cały mecz 3:0. – Wygraliśmy, ale nie jestem zadowolony z naszej gry. Prowadzimy różnicą czterech punktów i nagle tracimy koncentrację. Takie sytuacje nie powinny się zdarzać – zauważa Kardos.
– Taka porażka boli. Nie wykorzystaliśmy szansy w pierwszym secie, choć prowadziliśmy wysoko. Realizowaliśmy wszystkie założenia taktyczne, ale zabrakło wykończenia jednej czy dwóch akcji. W dwóch setach byliśmy zdecydowanie lepsi w ataku. To pokazuje, że mamy potencjał. Brakuje nam jeszcze ogrania na ligowych parkietach i w sytuacjach, gdy ważą się losy seta bądź pojedynku. Gdybyśmy wygrali pierwszego seta, ten mecz ułożyłby się dla nas znacznie korzystniej. No cóż. Taki jest los beniaminka… – twierdzi Grzegorz Ryś, trener Trefla.
Po siedmiu kolejkach Tytan AZS ma 9 punktów. Częstochowianie awansowali w tabeli na siódme miejsce.
Tytan AZS Częstochowa – Trefl Gdańsk 3:0
(28:26, 26:24, 25:20)
MVP: Michał Kamiński
Tytan AZS: Murek, Gierczyński, Janeczek, Drzyzga, Wiśniewski, Sobala, Stańczak (libero) oraz Kamiński, Oczko, Hebda
Trefl Gdańsk: Hietanen, Łomacz, Vdovin, Świrydowicz, Augustyn, Oivanen, Kaczmarek (libero) oraz Szczurek, Wołosz