0 komentarze 83 views

Autostopem na czas

Prawie 700 osób wzięło udział w tegorocznym wyścigu autostopowym do Barcelony. Częstochowianka Marta Trzcińska przejechała 2 tys. km w ciągu 48 godzin.

Marta jest drobną blondynką. Mało kto podejrzewa, że w duszy tej delikatnej kobietki czai się wielka chęć przygody. Na codzień uczy się i pracuje w jednej z częstochowskich kawiarni, jednak przynajmniej raz do roku pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka i wyrusza w szaloną podróż autostopem.
– Zbliżał się majowy weekend. Ja miałam za sobą cięższy czas i chciałam się zrelaksować. Pomysł wzięcia udziału w wyścigach autostopowych podrzuciła kuzynka. Długo się nie wahałam, decyzja przyszła w miarę spontanicznie i szybko, mimo, że wcześniej nie byłam jakąś fascynatką. Był to rok 2009 i pojechałam do Lwowa razem z Polskim Klubem Przygody – opowiada o swoich pierwszych zawodach Marta. Założenia takich wyścigów są dość proste. Wszyscy startują z tego samego miejsca i mają w jak najkrótszym czasie dotrzeć do celu podróżując wyłącznie autostopem. Organizacji, które zajmują się tym mało populanym wciąż w Polsce hobby, nie jest zbyt wiele. Podróż Auto Stop Race 2011 Marta zaplanowała ze Studenckim Klubem Podróżniczym BIT z Wrocławia. Celem było Malgrat de Mar położone 60 km od Barcelony. Prawie 700 osób wzięło udział w tegorocznej edycji. Drużyny były dwuosobowe, a warunkiem było by przynajmniej jedna osoba w parze była studiująca. Marta stworzyła team z koleżanką.
– Najfajniejsze jest to, że poznajesz tylu nowych ludzi. Większość z nich jest bardzo otwarta i towarzyska, bo taka jest specyfika ludzi, którzy lubią jeździć autostopem – lubią rozmawiać i zawierać nowe znajomości – opowiada. Co zabiera ze sobą? Zasada jest prosta – im mniej tym lepiej. Podstawą jest namiot, śpiwór i karimata. Z reguły nie ma problemu, żeby się gdzieś rozbić, ale nie ma też dużo czasu na sen.
– Miałyśmy jeden dłuższy postój w Niemczech – 12 godzin. Tak się złożyło, że wtedy spałyśmy na siedząco – śmieje się wspominając. Nie zawsze jest łatwo. Trzeba liczyć się z brakiem komfortu i nie spodziewać się luksusu, a co najważniejsze – ufać intuicji i być czujnym. – Zabieram ze sobą gaz pieprzowy. Różnie może się wydarzyć. Na szczęście jeszcze nigdy nie musiałam go użyć. Nie należy się też zbytnio uprzedzać – czasem pozory mogą mylić i ludzie potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć – mówi.
Zdarzają się również kłopoty w trasie. Na autostradzie nie wolno zatrzymywać samochodów. Zdarza się jednak, że na drogach szybkiego ruchu trafi się jakiś szczególnie niesympatyczny funkcjonariusz, który potrafi być wyjątkowo uparty i wystawić mandat niekoniecznie w pełni słusznie. Ta kwestia jest fantastycznie rozwiązana. Organizator przeznacza pieniądze, które pochodzą z wpisowego, na specjalny fundusz, który pokrywa właśnie takie, niezasłużone mandaty. Choć autostopowicze przyjeżdzają na metę bardzo zmęczeni, to nie koniec atrakcji. Wszyscy zbierają się razem i wspólnie witają kolejne drużyny. Nie jest to jednak nudne, bierne czekanie przy sangrii. Organizatorzy zadbali też o tę część zawodów i dla tych, którzy ukończyli trasę przygotowali dodatkowe konkurencje np. picie wina na czas, albo konkurs na najśmieszniejsze zdjęcie. Marta ze swoim kompanem zajęła 93 miejsce, za pokonanie dystansu 2 tys. km w ciągu 48 godzin. Sam udział i towarzysząca temu zabawa to nie wszystko. Na zwyciezców czekają atrakcyjne nagrody – skok ze spadochronem, albo vouchery na przelot w dowolne miejsce i do domu od jednej z linii lotniczych. Kilka lat temu Marta nie spodziewała się, że odnajdzie w tym taką radość i połknie haczyk.
– Chciałabym w tym roku w wakacje przejechać stopem część Europy, zwiedzić Florencję, Włochy. Podczas zawodów mijamy wiele pięknych, ciekawych miejsc, jak Praga, Berlin, czy Lyon, ale nie ma czasu – marzy i planuje. Jest duże prawdopodobieństwo, że to zrealizuje, bo już teraz nie potrafi usiedzieć na miejscu. Kilka dni po powrocie z Barcelony pojechała do Poznania.
– Kolega miał urodziny i wraz z koleżanką chciałyśmy zrobić mu niespodziankę. Trasę przejechałyśmy w kilka godzin. Trwała wtedy Noc Muzeów. Znajomi owinęli nas nieprzeźroczystą folią i zawiązali kokardę. Czekałyśmy na niego na rynku. Był totalnie zaskoczony, że ktoś może przebyć tyle kilometrów, tylko po to, by złożyć życzenia. Ale dla nas taka przejażdzka to totalna frajda – opowiada z błyskiem w oku. Poznała wielu zapalenców. Wie, że ta pasja może być wciągająca. – Jeden chłopak rzucił szkołę dla podróżowania. Ma 23 lata, a zjeździł wiele. Najdalej był w Libanie. Mówi, że ciężko mu ułożyć sobie życie na miejscu, szczególnie bez matury – podsumowuje autostopowiczka. Pozostaje nam życzyć Marcie szerokiej drogi i bezpiecznego powrotu do domu z kolejnej eskapady.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl