W przygotowanym na polecenie prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka projekcie uchwały zawarta była propozycja podniesienia ilości punktów sprzedających napoje, zawierające powyżej 4,5% alkoholu, z 450 do 600. Motywem ma być stworzenie lepszych warunków dla rozwoju przedsiębiorczości. Radni chcieli wiedzieć, ile osób oczekuje na wydanie pozwolenia.
Jak tłumaczyła Anna Jastrzębska, wicenaczelnik Wydziału Rozwoju Miasta, formalnych wniosków czekających w kolejce jest 8, ale zainteresowanie jest znacznie większe. Przedsiębiorcy wiedząc, ze wolnych koncesji nie ma, nie składają jednak dokumentów, gdyż to wiąże się z poniesieniem pewnych nakładów finansowych
– Mamy 450 punktów i to wystarczy – przekonywał radny Artur Gawroński z PiS. – To, że kilka osób czeka w kolejce, niech będzie znakiem dla tych, którzy stracą koncesję, że nie otrzymają jej szybko, np. na kuzyna czy na siostrę.
– Miasto ma wiele poważniejszych problemów, aczkolwiek kwestia koncesji budzi zawsze wielkie emocje – zauważał radny Zdzisław Wolski z SLD. – Problem alkoholizmu ma bardzo wiele składowych, tak naprawdę jednak ilość punktów sprzedaży ma znikomy wpływ na to zjawisko. Mamy zresztą w mieście kilkaset, można rzec ruchomych punktów sprzedaży alkoholu w postaci… taksówek. Każda z nich na życzenie o dowolnej porze może nam dowieźć alkohol do domu.
– W naszej ocenie przy tej liczbie oczekujących podniesienie limitu punktów do 600 to zbyt wiele. Powstanie zbyt wielka „górka”, proponujemy więc jako górną granicę 500 punktów – mówił w imieniu radnych PO radny Bartłomiej Sabat.
– To, co proponuje pan Sabat, można porównać do dziewczyny, która chciałaby być w ciąży, ale tylko trochę – szydził radny Wolski.
Dłużny nie pozostał radny Marcin Biernat z PO, nawiązując do tego, że po roku od momentu, gdy rada zwiększyła ilość koncesji alkoholowych z 245 na 450, znów „trzeba” podnieść ich ilość.
– To bez wątpienia efekt tego, że została obudzona energia częstochowian w zakresie spożycia alkoholu, a zarazem przestroga, abyśmy nie narazili się w związku z alkoholem na takie sytuacje, jakie miała w poprzedniej kadencji jedna z radnych PiS – mówił radny Biernat. Nawiązywał tymi słowami do jednego z haseł wyborczych prezydenta Matyjaszczyka, jak również do incydentu z udziałem Izabeli N., byłej radnej z klubu PiS, zatrzymanej pod zarzutem usiłowania wręczenia łapówki policjantom, którzy zatrzymali jej znajomego z alkoholem niewiadomego powodzenia.
– Zakazami nic tutaj nie załatwimy. To tak, jakbyśmy odtrącali przedsiębiorców. Powinno się dawać zielone światło gospodarce – przekonywał radny Janusz Danek z SLD.
Przeciwny zwiększaniu ilości koncesji był z kolei Stefan Polis, członek Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Choć sama komisja, jak zapewnił zastępca prezydenta Częstochowy Przemysław Koperski, pozytywnie zaopiniowała projekt.
Ostatecznie prezydent Matyjaszczyk autopoprawką zgodził się obniżyć ilość koncesji z proponowanych wstępnie 600 do 500.
– Robię ten krok, ponieważ nie chcę, żeby ta kwestia nas podzieliła. Jestem jednak przekonany, że w niedalekiej przyszłości znów staniemy przed podjęciem decyzji w kwestii zwiększenia limitu – stwierdził prezydent.
Po tej zmianie radni podjęli uchwałę. Za było 19 z nich, przeciw – 4, 2 osoby wstrzymały się od głosu.
57