Agnieszka Kolbe: Kiedy w naszej tradycji pojawił się zwyczaj odwiedzin kościołów w Wielka Sobotę z koszyczkiem pełnym potraw?
Elżbieta Miszczyńska: W wielu miejscach Polski na początku XX wieku dość powszechny stał się zwyczaj święcenia potraw w kościołach. Wcześniej rodziny zbierały się w domu jednego z istotniejszych gospodarzy w miejscowości i tam święcono pokarmy. Czasy się zmieniły, ale nadal święcenie pokarmów jest jedną z najważniejszych tradycji wielkanocnych.
AK: Jak powinien wyglądać wielkanocny koszyczek, jakie produkty musza się w nim znaleźć?
EM: Przede wszystkim muszą się w nim znaleźć jajka i baranek, z czerwoną chorągwią ze złotym krzyżem, który symbolizuje Chrystusa Zmartwychwstałego. Konieczne są także sól i ocet, produkty używane do konserwacji pokarmów, a oznaczające trwałość. W koszyczku oczywiście powinien znaleźć się też chleb, podstawowy produkt i jednocześnie symbol ciała Chrystusa. Kolejne produkty to chrzan, który oznacza gorycz Męki Pańskiej. Dawniej dodawano także masło i olej, produkty, których w dawnej medycynie używano do smarowania ran. Dziś zwyczajowo dodajemy także wędliny. Istotne są też elementy ozdobne. Wielkanocny koszyczek powinien być przykryty białą serwetką, która oznacza czystość, a jednocześnie jest kolorem żałobnym. Koszyczek powinien być także przybrany czymś zielonym np.: bukszpanem lub gałązkami borówki.
AK: Jak kiedyś świętowano?
EM: Nasz sposób świętowania niewiele wspólnego ma w tej chwili z tym, jak święta spędzano dawniej. Wówczas wiele czasu spędzano przy stole. Ciekawe, że stół do wielkanocnego śniadania zastawiony był dużo wcześniej, już po święceniu. Nie było na nim więc właściwie potraw ciepłych, poza żurem. Rodzina biesiadowała przy tym stole od rana, do popołudnia. To co pozostało z tradycji, to biały obrus na wielkanocnym stole i ustawione na nim baranek i poświęcone jaja.