RK: Podobno jeszcze dwa dni przed walką nie czułeś się najlepiej…
Łukasz Janik: Kilka dni temu miałem zatrucie pokarmowe. Czuje się już dobrze. Wcześniej wziąłem leki stopujące rewolucje żołądkowe. Nie po to ciężko trenowałem przez dwa miesiące, żeby teraz rezygnować.
RK: Uważasz, że Lars Buchholz to godny ciebie przeciwnik?
ŁJ: Nie jest to jakiś mocny rywal. Na szczęście nie narzuca zbyt dużego tempa. Z pewnością mocno bije. Świadczy o tym jego rekord. Szesnaście z dwudziestu trzech walk wygrał przez nokaut. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Nie wolno się podpalać. Powinienem sobie poradzić mimo ewentualnych niedyspozycji. Będę chciał podkręcać tempo w okolicach szóstej rundy i wygrać przed czasem.
RK: Pojedynek z Larsem Buchholzem może być dla ciebie przepustką do walki o jakiś prestiżowy pas?
ŁJ: Zależy o jaki pas. Boksowałem już o pas WBC Bałtyk. Ale to są takie paski do spodni, jak mówi się w bokserskim żargonie. Mam nadzieję, że dzisiejszy pojedynek może być przepustką do kolejnych walk wieczoru. To nie jest walka, która może dużo wnieść do mojej kariery. Zwycięstwo nad tym przeciwnikiem raczej nie da mi zbyt wiele.
RK: Dziękuję za rozmowę.