– Biegli stwierdzili, że w chwili zarzucanego mu czynu Andrzej N. był poczytalny, nie rozpoznano u niego choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego – informuje prokurator Tomasz Ozimek z wydziału prasowego Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. – W ocenie biegłych podejrzany miał zdolność rozpoznawania znaczenia swoich czynów i kierowania swoim postępowaniem.
To oznacza, że 57-letni Andrzej N. może odpowiadać karnie za zarzucane mu czyny. W ocenie biegłych stan zdrowia mężczyzny wciąż nie pozwala na przeprowadzenie czynności śledczych z jego udziałem. Podejrzany przebywa na leczeniu w Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublińcu, gdzie pozostał po zleconej przez sąd obserwacji, psychiatrycznej, przeprowadzonej na zamkniętym oddziale.
To komplikuje pracę prokuratorom i policji. Mężczyzny bowiem od chwili katastrofy nie udało się jeszcze przesłuchać. Nie zgadzali się na to lekarze. Jak informuje prokurator Ozimek, z informacji przekazanych przez biegłych psychiatrów i psychologa wynika, że przeprowadzenie czynności śledczych z udziałem podejrzanego nie będzie możliwe przez jeszcze ok. 3 miesiące. Jego zeznania mają natomiast kluczowe znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn i okoliczności tragedii.
– Nie zawieszamy śledztwa na ten czas – mówi prokurator Ozimek. – Do wykonania wciąż jest wiele czynności. Trwają przesłuchania świadków, odbywa się opiniowanie w zakresie transportu oraz obrażeń, których doznały osoby pokrzywdzone.
Jak zapowiada prokuratura, w późniejszym czasie wystąpi do biegłych o kolejną opinię w zakresie tego, kiedy możliwe będzie przesłuchanie podejrzanego. Nie będzie natomiast wniosku o tymczasowe aresztowanie Andrzeja N., który jest pacjentem zwykłego, a nie zamkniętego oddziału lublinieckiego szpitala.
– Jesteśmy w stałym kontakcie ze szpitalem, monitorujemy miejsce pobytu podejrzanego – mówi prokurator Ozimek.
Do katastrofy kolejowej pod Szczekocinami doszło 3 marca b.r. W czołowym zderzeniu dwóch pociągów zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych. Andrzej N. jest dyżurnym z posterunku w Starzynach. Prokuratura postawiła mu zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej, za co grozić może do 8 lat więzienia. Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna, źle przestawił urządzenia sterujące ruchem, w związku z czym skierował pociąg relacji Warszawa- Kraków na ten sam tor, którym jechał pociąg relacji Przemyśl-Warszawa. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj.