Od przypadku do pomysłu
Pomysł zrodził się przypadkiem, bo… z braku pomysłów. – Nie wiedzieliśmy, jaki temat wybrać na inżynierkę, więc zebraliśmy się razem i przyszła nam do głów taka właśnie myśl. Zaproponowaliśmy to naszemu promotorowi, który zgodził się bez problemu – mówi Maciej Seweryn, jeden z konstruktorów.
Z racji innowacyjności projektu szybko znalazły się również fundusze na jego realizację. Prace w całości sfinansowała macierzysta uczelnia.
Oryginalność czy funkcjonalność?
Kształt i konstrukcja całości nie są przypadkowe. Jak zapewniają pomysłodawcy, zamontowanie trzech kół – i to w takim, a nie innym układzie – nie tylko miało dodać maszynie oryginalnego wyrazu, ale ma przede wszystkim praktyczne zalety. – Lepsza sterowność, łatwiejszy do wykonania napęd i bardziej niezawodne rozwiązania techniczne – wylicza Seweryn.
Aerodynamika to jedno, ale liczy się też waga roweru, który miał być funkcjonalny. Dlatego do jego wykonania zastosowano głównie aluminium. – Przede wszystkim zależało nam na wadze, bo jest to duża konstrukcja, dużo rzeczy można tutaj jeszcze dołożyć. Aluminium jest w tym przypadku najlżejszym materiałem, dzięki temu rower waży w całości ok. 70 kg.
Większość części elektrotechnicy wykonali i zamontowali samodzielnie, co znacznie ułatwiły im specjalne programy komputerowe, umożliwiające symulacje i kalkulacje. – Skorzystaliśmy tylko z kilku gotowych elementów, takich jak maglownica z cinquecento, zakupiony silnik oraz amortyzator z quada – przyznaje Marcin Orlik, główny konstruktor.
Rower przeszedł wszelkie możliwe testy i jak twierdzą studenci – zaskakuje zarówno wytrzymałością, jak i zwrotnością. – Testowaliśmy go pod względem bezpieczeństwa i wygody. Przede wszystkim hamulce świetnie działają, sprzęt ma bardzo dobrą wytrzymałość, amortyzatory działają tak sprawnie jak w samochodzie, więc komfort jazdy też jest wysoki. No i dodatkowy atut: bardzo wytrzymałe zawieszenie. Co do zwrotności, zapewniam, że jest lepsza niż w cinquecento – zachwala Karol Klatow i dodaje: – Co do prędkości, to nie będzie oczywiście osiągów jak w ferrari, ale wynik 37 km/h na ten moment nas satysfakcjonuje.
Dumą konstruktorów jest także zasilanie. Jakie? – Działa jak w laptopie, co oznacza, że jest to bardzo wydajne. Podczas testów jeździliśmy półtorej godziny i połowa baterii nam zeszła. Według obliczeń na jednej baterii powinien przejechać spokojnie 100 km. Także nie będzie to tylko dojazd z punktu A do punktu B – mówi Maciej Seweryn.
Zarabiać na tym? Byłoby super!
Trzykołowe cacko na razie jest własnością studentów i „pupilem” PCz. Już dwukrotnie reprezentowało uczelnię – podczas Dni Otwartych Politechniki i Festiwalu Nauki. A co z przyszłością? Da się na takim wynalazku zarobić? Może i tak, ale póki co panowie podchodzą do tematu dość sceptycznie…
– Pięknie by było, gdybyśmy wprowadzili takie rowery do sprzedaży, produkcja seryjna byłaby dużo tańsza, bo jest sporo takich elementów, które – gdyby robiło się je hurtem – kosztowałyby dużo taniej. Niestety, koszt roweru to ok. 10 tys. zł, żeby wyprodukować wiele takich modeli musielibyśmy mieć fortunę! – stwierdza z rezygnacją Karol. – No pewnie, że fajnie byłoby na czymś takim zarabiać, taka myśl przechodziła nam przez głowę, ale na razie jesteśmy na etapie rozkręcania i ciągłego udoskonalania roweru, więc jeszcze poważnie nie myślimy o pieniądzach – dodaje Maciej.
Szkoda, bo wynalazek ma potencjał. Jest wytrzymały, zwrotny, tani w eksploatacji, oryginalny i ma odpowiednie wymiary. Nie przekracza długości samochodu osobowego, więc po przejściu procedur związanych z homologacją, mógłby spokojnie szusować po polskich drogach. Zanim tak się stanie, minie jednak trochę czasu… – Pracujemy nad naszą maszyną cały czas, chcemy udoskonalić także jej estetykę – mówią konstruktorzy.
Co dalej? Chcemy odpocząć!
Jakieś plany na przyszłość, nowe konstrukcje? – Proszę dać nam odpocząć! Póki co, całe nasze siły skupiamy na trzykołowcu, a potem pomyślimy, co by tu jeszcze zmajstrować – reasumują studenci.