Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Włókniarze nie znają swojego toru. Byli jak dzieci we mgle
Dospel Włókniarz miał wygrywać mecze przede wszystkim na swoim torze. To miał być handicap częstochowskiej drużyny. Już drugi mecz na stadionie przy ul. Olsztyńskiej pokazał, że dla sztabu szkoleniowego i żużlowców Włókniarza własny tor jest wciąż tajemnicą.

– Jeszcze uczymy się tego toru – przyznaje Paweł Mizgalski, prezes Dospelu Włókniarz. – Przed rozgrywkami nawieziona została spora warstwa sjenitu. Janusz Stachyra po raz pierwszy układa ten tor, który jest wciąż zagadką. Nie można więc mieć do niego jakiś wielkich pretensji.

Janusz Stachyra i Jarosław Dymek, odpowiedzialni za wynik drużyny, jeszcze niedawno podkreślali, że kluczem do sukcesu ma być powtarzalność toru. Zdaniem Grigorija Łaguty nawierzchnia była podobna do tej, na jakiej częstochowianie ścigali się z Polonią Bydgoszcz. Z tą jednak różnicą, jak się okazało – nie do przeskoczenia, że na starcie było za bardzo przyczepnie. Tymczasem Grzegorz Zengota i Artur Czaja uznali, że tor był zupełnie inny.

Problem w tym, że na stadionie przy ul. Olsztyńskiej ostatni trening przed meczem ze Stalą Gorzów odbył się w czwartek. Do tego wzięło w nim udział tylko dwóch żużlowców.

– W treningach musi brać udział cała drużyna i sprawdzać przełożenia, warianty przy różnych warunkach pogodowych. Jeśli te warunki się zmieniają, trzeba wiedzieć, w którą stronę pójść
z przełożeniami – zauważa Mizgalski. – Zawodnicy myśleli, że są już objeżdżeni. Może i tak, ale nie na torze w Częstochowie.

Aby zapobiec w przyszłości podobnym wydarzeniom, władze Dospelu Włókniarz postanowiły, że w sobotę, dzień przed spotkaniem ligowym w Częstochowie, na torze przy ul. Olsztyńskiej będzie trenował cały zespół. Chyba że w tym terminie któryś z naszych żużlowców będzie miał inne zawody.

– Chodzi o to, aby pozostali żużlowcy dopasowali swój sprzęt do zawodnika, który będzie najlepiej prezentował się podczas treningu – wyjaśnia Mizgalski. – Sobotnie treningi będą zamknięte dla publiczności i prasy.

Mimo dotkliwej porażki ze Stalą Gorzów władze częstochowskiego klubu nie planują żadnych zmian w sztabie szkoleniowym.

– W tej chwili najgorsze co mogłoby być, to nerwowe ruchy z naszej strony. Oczywiście, taki wypadek nie powinien nam się przytrafić. Jest nam wstyd, że jako team zawiedliśmy fanów. Mamy jednak nadzieję, że nasi kibice są z nami na dobre i na złe – mówi Mizgalski. 

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl