Temat poruszaliśmy już na łamach naszej gazety trzy tygodnie temu.
Izabela Walczak: Dlaczego padło akurat na ten lokal? Co przemawia za tym, żeby właśnie budynek dotychczasowego internatu przy ul. Legionów 19 zaadaptować na lokale tymczasowe dla osób z nakazem eksmisji?
Przemysław Koperski: Jesteśmy zdeterminowani, żeby nie kontynuować w tym budynku działalności internatowej, ponieważ do tej placówki z budżetu miasta musimy dopłacać ponad pół mln zł rocznie, dalsze jego utrzymanie jest zatem po prostu nieopłacalne. Poza tym na dzień dzisiejszy mamy ponad sto pięćdziesiąt wolnych miejsc w innych internatach na terenie Częstochowy. Z jednej strony mamy więc nadmiar miejsc w innych internatach, z drugiej strony – ponad pół mln zł do tyłu, które musimy dokładać do tego właśnie internatu. To największa dopłata z wszystkich takich częstochowskich placówek. Więc odpowiedź w tym przypadku nasuwa się sama. Utrzymanie dalej takiego stanu rzeczy jest dla miasta nierentowne.
IW: Czy ostateczna decyzja w sprawie już zapadła? Osoby sąsiadujące z internatem zapowiadały, że do tego nie dopuszczą…
PK: Podjęcie ostatecznej decyzji to kwestia dni, może tygodni. Myślę, że rozstrzygnie się to na przełomie kwietnia i maja.
IW: Jeżeli internat zostanie wykorzystany na potrzeby lokali tymczasowych, gdzie podzieją się uczniowie zamieszkujący go do tej pory?
PK: Uczniowie pobliskiego Zespołu Szkół im. gen. Wł. Andersa znajdą miejsca w Wielofunkcyjnej Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej przy ul. Legionów 58. Uczniów, którzy uczyli się w tej szkole i zamieszkiwali wspominany internat, było raptem 30. Dla pozostałej młodzieży mamy zapewnione miejsca w innych internatach na terenie miasta.
IW: Jaki będzie koszt zaadaptowania internatu na lokale tymczasowe oraz WPOW na internat? Nie za dużo zamieszania?
PK: Jeżeli chodzi o przystosowanie obiektu na potrzeby mieszkań tymczasowych, nie jestem w stanie oszacować teraz dokładnych kosztów. Budynek spełnia właściwie wszystkie wymagania – jest tam stołówka, odpowiednie zaplecze sanitarne i przygotowane pokoje, więc funkcję mieszkalną ten budynek już pełni. Ewentualnie odmalujemy go. Koszty będą znikome. Podobnie jest w przypadku WPOW. Placówka spełnia wszystkie wymogi, żeby młodzież tam zamieszkała, jest tam stołówka, kuchnia, odpowiednie zaplecze sanitarne, pokoje, tak naprawdę dzieci mogą tam wejść z dnia na dzień. Mają tam warunki nawet lepsze niż w budynku obecnego internatu. Jeśli nawet potrzebne będą tam jakieś wydatki, na pewno będą to kwoty nieporównywalne z tymi, jakie ponosimy w tej chwili, utrzymując dotychczasowy internat.
IW: Rada dzielnicy Zawodzie-Dąbie nie zgadza się na takie rozwiązanie, twierdząc, że wraz z przyznaniem lokali tymczasowych w ich sąsiedztwie zamieszkają osoby agresywne, mające problem z alkoholem i wykluczone społecznie. Mają się czego obawiać?
PK: Nie mają, ponieważ istnieje nawet osobna ustawa traktująca o tym, kto nie ma prawa do lokalu tymczasowego. Ustawa mówi jasno, że takie pomieszczenie nie przysługuje dłużnikowi, jeżeli nakazanie opuszczenia lokalu zostało orzeczone z powodu stosowania przemocy w rodzinie lub z powodu rażącego lub uporczywego wykraczania przeciwko porządkowi domowemu lub jeśli dokonał on opuszczenia lokalu bez tytułu prawnego. Interwenient ze strony miasta dba o to, żeby te wszystkie elementy zostały sprawdzone. Więc siłą rzeczy osoby mające konflikt z prawem i nadużywające alkoholu – nie znajdą się tam. Podkreślam to przy okazji każdego spotkania z mieszkańcami tej dzielnicy.
IW: Ile beneficjenci będą musieli płacić za korzystanie z lokali tymczasowych?
PK: Szacujemy, że będzie to ok. 100 zł miesięcznie.
IW: A co, jeśli miasto nie zapewniłoby tym osobom lokali tymczasowych?
PK: To nie gmina decyduje o przyznaniu takich lokali, tylko sąd, więc jeśli nie zastosowalibyśmy się do takiego wyroku, musielibyśmy wypłacać odszkodowania. Jeśli sąd wyda nakaz eksmisji, to – jeżeli tej osoby nie ma gdzie eksmitować, a nie można wyrzucić jej na bruk – miasto musi pokryć wszelkie koszty utrzymywania tej osoby nadal w lokalu, do którego ona już nie ma prawa. Na dzień dzisiejszy niedostarczenie lokali socjalnych czy tymczasowych kosztuje miasto ponad 1 mln zł rocznie. Jest to poważny problem, który trzeba rozwiązać, bo można tę kwotę przeznaczyć na inne cele.
IW: Na stan obecny miasto musi zorganizować 90 miejsc dla rodzin z wyrokiem eksmisji. Na tej liczbie się kończy, czy to problem na większą skalę?
PK: Takich rodzin jest zdecydowanie więcej. Na dzień dzisiejszy tych orzeczeń sądowych jest już kilkadziesiąt, ale nie ruszyło jeszcze postępowanie związane z eksmisją lokatorów. Jeżeli miasto nie zapewni lokali zastępczych, takie osoby powinny trafić zgodnie z ustawą do ośrodków dla bezdomnych. Ale nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żeby matka sama wychowująca dzieci, która znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, bo straciła pracę – trafiła do ośrodka dla bezdomnych, a jej pociechy do domu dziecka. Jeśli natomiast dotychczasowy czynsz kilkuset zł zostanie zredukowany do 100 zł, być może pozwoli to takiej osobie w ciągu kilku miesięcy odbudować sytuację zawodową i materialną. Dodam, że na terenie kompleksu przy ul. Legionów znajduje się Centrum Integracji Społecznej, które zatrudnia w spółkach miejskich kilkadziesiąt osób. Planujemy rozszerzenie tej działalności do kilkuset osób. Zatem bierzemy pod uwagę wiele innych budynków na terenie miasta, które można przystosować na tego typu działalność i utworzyć tam lokale tymczasowe. Skala problemu jest bardzo duża, dotyczy to zarówno lokali socjalnych, jak i tymczasowych. Państwo niestety nie kwapi się, żeby wspomóc działania gmin tworzących nowe zasoby komunalne. Środki finansowe z pomocy społecznej zostają ograniczone, podobnie jest z funduszem pracy – i tak spycha się wszystko na samorząd, traktowany jak „zły policjant”, nie zapewniając mu odpowiedniego finansowania.
IW: Wracając do internatu przy ul. Legionów, nie zrażają Państwa protesty mieszkańców i ich niechęć wobec tego pomysłu? Ich zdanie się nie liczy?
PK: Gdziekolwiek nie ulokowalibyśmy tych osób, zawsze sąsiedzi będą protestować, bo wydaje im się, że wprowadzą się tam ludzie z tzw. marginesu. Wierzymy w empatię ze strony mieszkańców i zrozumienie, że jeśli ich współmieszkańcy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej, nie powinniśmy się od nich odwracać, tylko zrobić wszystko, żeby pomóc im stanąć na nogi.