Tytan AZS od 23 lat regularnie gra w europejskich pucharach, ale dopiero teraz dopiął swego. To historyczny moment nie tylko dla częstochowskiej, ale także polskiej siatkówki. Zespół Marka Kardosa jest drugą polską drużyną, która zdobyła europejski puchar.
– Politechnika postawiła ciężkie warunki. Chwała im za to. Rywale konsekwentnie realizowali taktykę, co doprowadzało nas do szaleństwa. Radek bardzo dobrze przygotował swój zespół. Nie wiadomo, jakby było, gdyby nie kontuzja w złotym secie Wojtaszka, ich najlepszego zawodnika. W decydujących momentach zablokowaliśmy ataki gości. Cuda się zdarzają tylko i wyłącznie w Częstochowie. – twierdzi Marek Kardos, trener Tytana AZS.
Już od pierwszych piłek częstochowscy kibice głośno dopingowali biało-zielonych. Od razu siatkarze Tytana złapali wiatr w żagle i po ataku Michała Kamińskiego z przechodzącej piłki prowadzili w pierwszym secie 3:1. Przewagę powiększyli do czterech punktów po skutecznej kontrze Dawida Murka. Po pierwszej przerwie technicznej zablokowany został Krzysztof Wierzbowski, a w kolejnej akcji pomylił się Wojciech Żaliński i było 10:4 dla częstochowian. Drużyna Marka Kardosa powiększyła jeszcze przewagę i wygrała pierwszą partię do 14.
W drugim secie dwie kontry wykorzystał Paweł Mikołajczak i Politechnika Warszawska prowadziła 3:0. Częstochowianie szybko odrobili stratę. Po bloku na Wierzbowskim było 9:9. Chwilę później przytomnie na siatce zachował się Michał Kamiński i Tytan prowadził 10:9. Na drugą przerwę techniczną gospodarze schodzili z trzypunktową przewagą. Goście nie chcieli się poddać i po bloku na Kamińskim i skutecznej zagrywce Marcina Nowaka doprowadzili do wyrównania (17:17). Przy stanie 18:17 dla częstochowian atak Mikołajczaka zatrzymał Krzysztof Gierczyński. W następnej akcji Wierzbowski zaatakował po siatce i biało-zieloni prowadzili 20:17. Ostatni punkt zdobyli po bloku na Nowaku.
W trzecim secie częstochowianie szybko uzyskali dwupunktową przewagę (4:2). Nasi siatkarze nie ustrzegli się jednak błędów i po złym przyjęciu przegrywali 5:6. Od tego momentu to Politechnika zaczęła przeważać na parkiecie. Po skutecznej zagrywce Steuerwalda warszawiacy odskoczyli przeciwnikom na cztery punkty (14:10). Tytan AZS próbował gonić rywali i w końcówce zbliżył się na dwa punkty (20:22). Goście nie oddali jednak inicjatywy i wygrali seta do 22.
Wyraźnie podbudowani tym zwycięstwem od stanu 5:5 czwartej odsłony zaczęli zdobywać przewagę. Po bloku na Kamińskim prowadzili 12:8. Częstochowianie odrobili dwa punkty. W końcówce po skutecznej zagrywce Gierczyńskiego zbliżyli się do gości na jeden punkt (19:20). Zespół Radosława Panasa nie popełnił jednak błędów i wygrał seta do 23, a następnie tie-break do 11.
Złoty set fatalnie rozpoczął się dla częstochowian. W ataku pomylił się Wojciech Sobala, dwukrotnie zablokowany został Kamiński, Gierczyński posłał piłkę daleko w aut i Politechnika prowadziła 6:0! – Wtedy powiedziałem do chłopaków, niech nam Jasna Góra pomoże – zdradza Krzysztof Gierczyński, przyjmujący Tytana AZS.
W tym momencie kibice zaczęli śpiewać „AZS my wierzymy”. Najwidoczniej uwierzyli sami siatkarze, bo po skutecznej kontrze Murka zniwelowali stratę do dwóch punktów (4:6). Przy stanie 11:7 dla Politechniki kontuzji nabawił się Damian Wojtaszek. Zastąpił go Maciej Krzywiecki. Tytan AZS odrobił dwa punkty (11:13). W tym momencie zdaniem sędziego głównego Kreek zaatakował aut, choć było pole. W kolejnym ataku pomylił się Grzegorz Szymański i częstochowianie wrócili do gry. Przy stanie 16:16 dwa razy nadział się na nasz blok właśnie Szymański i w szeregach biało-zielonych oraz na trybunach przetoczyła się fala radości.
– Spodziewaliśmy się, że będzie to trudny pojedynek. Gdy prowadziliśmy 2:0 wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. W trzecim secie trochę siedliśmy fizycznie, ale też rywal obnażył nasze braki. Przegraliśmy tie-breaka, choć jeszcze w czwartym secie sędzia pomylił się dwa razy na naszą niekorzyść. W złotym secie jakby wyszło wszystko na zero. To my cieszymy się z tego zwycięstwa w tak dramatycznych okolicznościach – zauważa Gierczyński.
Siatkarze Politechniki Warszawskiej przytłoczeni porażką po ceremonii wręczenia medali udali się do szatni. Został tylko Krzysztof Wierzbowski, który cierpliwe odpowiadał na pytania dziennikarzy. – Czapki z głów dla częstochowian. Pokazali charakter. W tym pucharze już dwukrotnie wychodzili z przysłowiowego szamba. Kolejny raz udało im się to w najważniejszym spotkaniu. Brawo dla nich. Nam będzie się to śniło po nocach – przyznaje Krzysztof Wierzbowski, siatkarz Politechniki Warszawskiej, który miał także uwagi do pracy sędziego głównego. – Sędzia główny pomylił się przy ataku Ardo Kreeka, bo piłka była w polu. Szkoda, bo wtedy w złotym secie byłoby 14:11 dla nas.
Tytan AZS Częstochowa – AZS Politechnika Warszawska 2:3
(25:14, 25:22, 22:25, 23:25, 11:15)
Złoty set: 18:16 dla Tytana AZS
Tytan AZS: Drzyzga, Kamiński, Wiśniewski, Sobala, Gierczyński, Murek, Stańczak (libero) oraz Hebda, Oczko, Janeczek.
Politechnika: Steuerwald, Mikołajczak, Nowak, Kreek, Wierzbowski, Żaliński, Wojtaszek (libero) oraz Szymański, Gorzkiewicz, Krzywiecki.