16 października na stadionie przy ul. Olsztyńskiej rozstrzygnie się, która z drużyn będzie jeździć w ekstralidze w przyszłym sezonie. I choć w sporcie wszystko jest możliwe, trudno uwierzyć w to, że Start Gniezno postara się o niespodziankę w Częstochowie.
Pierwszy mecz obu drużyn pokazał, że między ekstraligą a I ligą jest spora różnica. Niemniej jednak częstochowianie nie mieli łatwego zadania.
– To były ciężkie zawody – przyznaje Grigorij Łaguta, lider Włókniarza. – Myślałem, że w Gnieźnie zdobędę trochę więcej punktów. Tor był bardzo przyczepny i dlatego straciłem kilka punktów.
Rosjanin twierdzi, że w Częstochowie Włókniarz wygra z jeszcze większą przewagę. – Myślę, że na naszym twardym torze zdobędziemy więcej punktów. Uważam, że punkty dorzuci Rafał Szombierski, który – jak wiadomo – nie czuje się dobrze na przyczepnych torach.
Zdaniem Jarosława Dymka, menedżera Włókniarza, jeszcze za wcześnie, żeby cieszyć się z utrzymania ekstraligi.
– Najważniejsze, że cztery punkty są po naszej stronie i to na pewno daje nam jakiś komfort przed meczem rewanżowym. Mam nadzieję, że losy dwumeczu rozstrzygniemy przed 15. biegiem – mówi Dymek.
W drużynie Startu Gniezno jednym z najlepiej punktujących zawodników był Mirosław Jabłoński. Gnieźnianin zapowiada, że jego zespół będzie walczyć końca. Częstochowianie wyprostowali nasz tok myślenia. Wygrali zasłużenie. Szczęście sprzyja lepszym – zauważa. – Nie skreślałbym nas, bo pokazaliśmy w tym sezonie, że mecze wyjazdowe wychodzą nam zdecydowanie lepiej. Nie złożymy broni. Będziemy jechać do końca.