Jeden z kandydatów do walki o drużynowe mistrzostwo PlusLigi przyjechał do Częstochowy bez Michała Kubiaka, który błysnął w mistrzostwach Europy siatkarzy. Okazało się, że Kubiak ma wciąż zobowiązania wobec AZS-u Politechniki Warszawskiej.
Bez względy na to drużna, która ma w składzie aż siedmiu klasowych obcokrajowców i budżet w wysokości 12, 5 mln złotych, tylko broniła się przed skazywanymi na porażkę częstochowianami.
Tytan AZS rozpoczął spotkanie z impetem. Nasi siatkarze szybko wyszli na pięciopunktowe prowadzenie (7:2). Niestety, w trakcie seta roztrwonili przewagę i w konsekwencji po włansych błędach przegrali partię 21:25. Kluczowym momentem meczu był drugi set. – Mogliśmy prowadzić 2:0, ale nie wykorzystaliśmy prezentu od częstochowian. I to się zemściło na nas – zauważa Zbigniew Bartman, kapitan Jastrzębskiego Węgla.
Częstochowianie zachowali zimną krew i zwyciężyli drugą partię 28:26. W trzeciej i czwartej odsłonie pokaz swoich umiejętności zaprezentowali Krzysztof Gierczyński, Dawid Murek i Bartosz Janeczek. – Wygraliśmy, choć nie byliśmy faworytem. Cieszę się, że rozpoczęliśmy sezon od zwycięstwa. Przypomnę, że mecze inauguracyjne w hali Polonia nie zawsze układały się po naszej myśli. W ubiegłym roku przegraliśmy z Bydgoszczą. W meczu z Jastrzębskim Węglem cała drużyna zagrała bardzo dobrze. To było kluczem do zwycięstwa – uważa Krzysztof Gierczyński.
Dawid Murek, kapitan AZS-u przyznał, że faworytem spotkania był Jastrzębski Węgiel. – Wyszliśmy na boisko, żeby poprawić swoją grę. Pokazaliśmy, że Częstochowa jest w stanie powalczyć z każdym rywalem – przekonuje Murek.
Tymczasem szkoleniowiec AZS-u zauważył, że zwycięstwo było możliwe dzięki dobrej obronie. – W przedsezonowych sparingach gralismy trochę na ślepo. W lidze bardzo dobrze zaprezentowała się obrona. Ten mecz miał dwie twarze. W drugim secie przy stanie 24:23 dla gości zablokowaliśmy piłkę i potem poszliśmy za ciosem – twierdzi Marek Kardos, trener
AZS-u
Tytan AZS Częstochowa – Jastrzębski Węgiel 3:1
(21:25, 28:26, 25:17, 25:20)