Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Rozmowa z liderem zespołu Vintage
Polska grupa, grająca rockowa muzykę w najlepszym wykonaniu. Vintage to nie tylko nazwa, ale także ideologia. Ten zespół na scenie to prawdziwy wulkan pozytywnych emocji. W sobotę (16. lipca) podczas 13. Jurajskiego Lata Filmowego dosłownie zatrzęśli festiwalową sceną.

KZ: Dziś na scenie gościliście Mikołaja Krawczyka. To nie jest wasze pierwsze spotkanie z aktorem podczas koncertu.
Krzysztof Wałecki:
Wcześniej spotkaliśmy się z Mikołajem na koncercie naszej płyty „Wielki Zen”. Znajomość zaczęła się od tego, że Mikołaj zaśpiewał nasz utwór w serialu. Potem zaprosiliśmy go, żeby zaśpiewał ten utwór na naszym koncercie w Krakowie. Była to premiera naszej płyty. Serial poprosił nas o to, żebyśmy wystąpili w nim gościnnie. Teraz my zaprosiliśmy Mikołaja na koncert tutaj, na Lecie Filmowym. Zobaczymy, co wyjdzie z naszej współpracy. Może się okazać, że pogramy razem. Kumplujemy się już dosyć długo. Myślę, że coś ciekawego z tego może być.

KZ: Podczas pracy nad drugą płytą „Wielki Zen” współpracowaliście między innymi z Alanem Silvermanem, który znany jest z pracy z takimi sławami jak Norah Jones, Keith Richard czy Leonard Cohen. W jaki sposób nawiązała się między wami współpraca?
Krzysztof Wałecki: Alan robi mastering. Jest osobą, która nie musi widzieć artystów, z którymi współpracuje. Tak samo było z nami. Dostał materiał i go zmasterował. To jest taka „bezdotykowa” współpraca. Bardzo chwalił nasz materiał, podobało mu się to co nagraliśmy. Do tego stopnia spodobały mu się nasze nagrania, że wykonał nam dwa masteringi, a zapłaciliśmy tylko za jeden. Ten lepszy i docelowy utwór zrobił dlatego, że nasza muzyka chodziła mu gdzieś po głowie. Był zaskoczony, że w tej części Europy nagrywa się dobrego rock’n’rolla. Jesteśmy zachwyceni pracą, jaką dla nas wykonał. Uważam, że nie bez powodu Alan był nominowany do wielu nagród i nie bez powodu tacy artyści jak Leonard Cohen też właśnie jemu wysyłają do masteringu utwory.

KZ: Na waszym najnowszym albumie „Wielki Zen” pojawili się goście, między innymi Jerzy Styczyński (Dżem). Macie w planach wspólnie koncertować?
Krzysztof Wałecki: Na tej płycie pojawiło się gościnnie kilku muzyków, którzy uświetnili brzmienie tej płyty. Na koncercie premierowym naszej płyty pojawili się prawie wszyscy. Z Jurkiem Styczyńskim gram czasami duety akustyczne, czasem mamy wspólne koncerty w klubach. To cały czas się rozwija. Jest to bardzo sympatyczne, bo mamy wielu przyjaciół i nasza znajomość z nimi idzie w bardzo dobrym kierunku. Zawsze, gdy będziemy coś nagrywać, na pewno z chęcią przyjdą i pomogą.

KZ: Autorem tekstów na płycie „Wielki Zen” jesteś Ty. Jak wyglądała praca nad nimi?
Krzysztof Wałecki: Mam taką zasadę, że zawsze piszę o tym, co przeżyłem, co czułem. W tych tekstach nie ma specjalnego wymyślania bajek czy sztucznych sytuacji. Tak się dzieje w przypadku bardzo wielu profesjonalnych tekściarzy, którzy zmyślają teksty dla artystów, i mnie się to po prostu nie podoba. Ja chcę pisać i śpiewać o tym, co przeżyłem, co poczułem. Wtedy jest jakiś przekaz, gdy mówię o tym, co gdzieś faktycznie jakoś istnieje. Chociaż bajki też bywają fajne…

KZ: Należałeś kiedyś do legendarnego zespołu Oddział Zamknięty. Nagrałeś z nimi płytę „Parszywa 13”. Jak wspominasz tę współpracę?
Krzysztof Wałecki: To było prawie sześć lat mojej współpracy z nimi, więc bywało różnie. Zagraliśmy razem dużo dobrych koncertów. Odszedłem z Oddziału Zamkniętego z prostego powodu. Nagraliśmy jedną płytę w ciągu sześciu lat, i to jeszcze na początku tej współpracy. Potem już się nic nie działo, a ja chciałem nagrywać. Jestem wiercipiętą i ciągle chcę tworzyć muzykę, a nie tylko odcinać kupony od tego, co już zostało zrobione. Tam niestety wiele właśnie szło w tym kierunku. Oddział Zamknięty cały czas wykonuje na koncertach utwory ze swoich dwóch pierwszych płyt i tak już jest od trzydziestu lat. Ja chciałem po prostu pisać nowe utwory i odważnie je wykonywać. Tak jak tutaj. Zagraliśmy piosenki z naszych dwóch płyt, które nie są aż tak znane, żeby wszyscy je kojarzyli. Mimo to widziałem wiele osób, które śpiewały nasze teksty. To jest miłe uczucie, gdy widzi się ze sceny, że ludzie znają twoje utwory.

KZ: Co myślisz na temat Jurajskiego Lata Filmowego?
Krzysztof Wałecki: Znam tę imprezę już od dawna, ponieważ występujemy tu po raz trzeci. Za każdym razem jest inaczej. Jest to spotkanie z aktorami, okraszone występami zespołów i projekcjami filmów. Bardzo podoba mi się ten pomysł, bo jest tutaj taki teren, gdzie może przyjść bardzo wielu ludzi. Widoki są genialne. Teren jest rozległy, mieści się tu olbrzymia ilość osób. Świetny pomysł, świetne miejsce i uważam, że impreza w takich warunkach może kwitnąć.

KZ: Dziękuję za rozmowę.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl