Sukces finansowy sprawił, że producent filmu Steven Spielberg zdecydował się nakręcić drugą część. Ta już nie posiadała tej magii, co część pierwsza, miała natomiast trzy razy więcej efektów specjalnych. Szybkie samochody, olbrzymie roboty, piękne kobiety, nieudolny bohater o wielkim sercu oraz odwieczna wojna dobra ze złem – wszystko doprawione jednym wielkim efektem specjalnym i oto mamy super produkcję.
Wybierając się na najnowszą, już trzecią cześć Transformers, byłem psychicznie przygotowany na kolejną papkę, którą można obejrzeć wyłączając uprzednio wszystkie funkcje myślowe. Dodatkowym atutem filmu miały być doskonałe efekty wykonane w technologii 3D. Muszę przyznać, że twórcy filmu nie zawiedli moich oczekiwań.
Nasz bohater Sam Witwicky (Shia LaBeouf), znany nam z poprzednich części nie może się odnaleźć w normalnej rzeczywistości. Jego nowa dziewczyna Carly Miller (w tą postać wciela się przepiękna Rosie Huntington-Whiteley) robi błyskotliwą karierę, on natomiast pomimo ukończenia studiów nie może znaleźć pracy, jeździ starym, rozpadającym się samochodem i ciągle nie może się pogodzić z faktem, że zapomniano o nim – o bohaterze, który już dwukrotnie ratował świat przed kompletną zagładą. Taki stan rzeczy nie może trwać wiecznie. Stary wróg nie próżnuje, w jego nie do końca kompletnej głowie zrodził się potwornie przebiegły plan, którego nie powstydziłby się żaden pięciolatek. Za sprawą machinacji oraz terroru Megatron tworzy olbrzymią sieć intryg, w którą zamieszane są najbogatsze osobistości z naszego świata. Dodatkowo dowiadujemy się, cóż takiego odkryła załoga Apollo 11 oraz rosyjskie satelity z okresu zimnej wojny po ciemnej stronie księżyca. Oczywiście największe umysły pracujące dla NASA oraz wywiadu nie dostrzegają nawet najmniejszego niebezpieczeństwa. Chciałoby się zaśpiewać w tym miejscu „We need the hero…”.
Od tego momentu akcja filmu nabiera zatrważającego tempa. Nasz nieudolny bohater w mig rozgryza cały misterny plan okrutnych Decepticonów, jest jednak już za późno i po raz kolejny świat ludzi staje w obliczu zagłady. Tym razem cała ludzkość za sprawą superbroni, którą jest teleport masy, ma stać się niewolnikami, którzy odbudują zrujnowany wojną świat tytułowych maszyn – Cybertron.
Film Transformers 3 jest kolejnym typowym filmem akcji, w którym większą wagę producenci przyłożyli do efektów specjalnych niż do linii fabularnej. Fabuła jest tu niejako jedynie marną próbą uzasadnienia użycia jednego wielkiego fajerwerku. Od strony wizualnej Transformers 3 nie można zarzucić niczego. Każdy kto ma ochotę obejrzeć czystą akcję, nie wytężając przy tym zbytnio swoich szarych komórek, powinien na ten film wybrać się do kina. Ponad dwie i pół godziny filmu, a ja po wyjściu z kina myślałem, że upłynęła zaledwie godzina. Szkoda tylko, że reżyserowi nie udało się zachować magii z części pierwszej. Razi również brak konsekwencji i logiki w fabule, ale może właśnie o to chodzi we współczesnym kinie akcji. Na pocieszenie dla bardziej wybrednych kinomanów pozostają rewelacyjne, niejako drugoplanowe role Johna Malkovicha oraz Frances McDomand.
Film można zobaczyć w kinach CinemaCity.
tytuł oryginalny: Transformers: The Dark of the Moon
reżyseria: Michael Bay
scenariusz: Ehren Kruger
premiera: 1 lipca 2011 – Polska, 23 czerwca 2011 – Świat
produkcja: USA
gatunek: Akcja, Sci-Fi
czas: 153 min