Strona główna Archiwum 2011 - 2013 68. Tour de Pologne po 5. etapie: Sagan Bis
Słowak Peter Sagan wygrał kolejny etap Tour de Pologne i stał się kandydatem nr 1 do ostatecznego zwycięstwa w wyścigu. Piąty etap prowadził na długich rundach wokół Zakopanego z metą w pobliżu Wielkiej Krokwi. Matysiakowi nie udało się obronić prowadzenia w klasyfikacji górskiej.

Na trasie było aż 10 premii górskich, ale Matysiak na nich nie punktował. Jedną wygrał Gołaś, a dwie Taciak, kolega klubowy Matysiaka. Taciak zabrał się w 4-osobową ucieczkę. Wygrał 2 premie, ale nie dał rady skontrować ucieczki Ukraińca Pidgornego, który samotnie prowadził stawkę przez długi czas. Wygrał kolejne premie i w ten sposób pozbawił prowadzenia naszego zawodnika. Na mecie dostał od górali ciupagę. Na szczęście Matysiaka poratował redaktor Probosz, który w rodzinnej miejscowości Istebna ufundował dzień wcześniej nagrody, w tym ciupagę, dla najlepszego górala istebniańskiego. Teraz Matysiak ma do Ukraińca 12 punktów straty i może na kolejnym etapie, jeśli będzie na początku atakował, pokusi się o odrobienie tej straty.

Wyrafinowane zagrywki taktyczne zademonstrowali kolarze „Lampre”. Prawie całą drużyną wyszli na czoło peletonu, rozkręcili wysokie tempo jazdy. Wszystkim wydawało się, że chodzi im o złapanie uciekającego Pidgornego. Tymczasem z czuba w pewnej chwili odjechała dwójka z nich: Ulissi oraz Spilak. Reszta zespołu przytomnie zahamowała tempo jazdy. Zanim się rywale zorientowali, dwójka „Lampre” odjechała, mając na plecach tylko jednego rywala, też Włocha Caruso. Drużyna lidera z dwoma Polakami Bodnarem i Paterskim musiała zabrać się do roboty. Ucieczka została skasowana. Przez jeden kilometr pokazał się Rafał Majka, nasz nowy talent jeżdżący w „Saxo Bank”. Wyraźnie zapraszał odważnych do ataku. Nie znalazł jednak chętnych i spasował. Niezwykłą przytomnością umysłu popisał się Rutkiewicz. Uciekł w terenie najbardziej przez siebie lubianym, czyli na zjeździe. Chodziło mu o wygranie lotnego finiszu i zgarnięcie za to 3-sekundowej bonifikaty. „Rutek” jedzie w wyścigu już po raz dziesiąty i doskonale wie, że o ostatecznych miejscach w klasyfikacji będą decydowały sekundy. Plan udał mu się w 100%. Na początku ostatniego podjazdu pokazał się jeszcze na czele Cieślik. Tutaj rozpoczęło się prawdziwe ściganie. Wszystkich zaskoczył długim finiszem malutki Francuz Romain Feillu, lider w klasyfikacji punktowej. Przeliczył się jednak z siłami, a na Sagana znowu nie było mocnych. Połknął Francuza na ostatnich metrach i wyraźnie wygrał przed Australijczykami Matthewsem i Hausslerem. Dzielny Francuz był szósty. Najlepszym z Polaków był jadący dotąd bardzo dyskretnie, Przemysław Niemiec. Był 16. Tuż za nim przyjechał Marczyński, trochę dalej Rutkiewicz oraz Cieślik. Sagan dzięki bonifikacie powiększył swoją przewagę w klasyfikacji do 15 sek. nad Marcato, 17 sek. nad Feillu, oraz 20 sek. nad Martinem. Marczyński jest siódmy, Huzarski dwunasty, a Rutkiewicz dziewiętnasty
– Nie chcę stracić okazji wygrania wyścigu – mówił na mecie Sagan – Ale jutro będzie bardzo wymagający etap, z ciężkimi górami. Ale jeśli nie dojadę w czołówce, to nie ważne.

Słowak może sobie tak mówić. W końcu ma dopiero 21 lat i jeszcze nie jeden wyścig wygra. Rutkiewicz ma 30 lat i może dla niego to jedna z ostatnich szans na wygranie. Okazji na szóstym etapie będzie dużo. Profil etapu to niekończące się podjazdy i zjazdy. Aż 15 trudnych podjazdów, z czego na 11 są premie górskie. Kolarze będą kręcili się wokół Bukowiny Tatrzańskiej. Aż 4 razy będą pokonywać podjazd pod Ząb i 3 razy pod Bistryk. Ale najgorszym wzniesieniem jest to pod Gliczarów Górny. W zeszłym roku kolarze pokonywali tę polską ścianę płaczu tylko 2 razy. W tym roku będą musieli się z nią zmierzyć aż 4 razy. Do tego jeszcze czterokrotny, nie premiowany podjazd pod Bukowinę, gdzie jest linia mety. Pewnie za startem zaatakują łowcy premii. O losach wyścigu zadecyduje ostatnia godzina. Takie etapy jak najbardziej pasują Scarponiemu. Może pokazać się Niemiec. Spróbuje coś zrobić Martin. Pewnie będzie atakował Marcato. A na koniec popędzi jak samobójca Rutkiewicz. Teoretycznie prawie 40 kolarzy ma jeszcze szanse na wygranie wyścigu. Z pewnością będzie wielkie widowisko.

Cztery godziny wcześniej kompletni amatorzy  w liczbie ponad 1000 osób, wystartują do swojego wyścigu: etap Tour. Pojadą tą samą trasą, ale tylko przez jedną rundę. Rok temu na wyścig przyjechał sam Francesco Moser i wykazał się nawet dobrą formą, bo był na mecie jako 22. Dużo lepiej niż inny wielki mistrz Szurkowski. Ten ostatni pojedzie także w tym roku. Zamiast Mosera Lang ściągnął teraz samego Toni Rommingera. Szwajcar wygrał raz Giro d’Italia oraz 3 razy Vuelta a Spagna. Był rekordzistą świata w jeździe jednogodzinnej. Był największym rywalem wielkiego Induraina. Obecnie jest kolarskim emerytem i pracuje jako uznany menedżer wielu znanych kolarzy. Dwadzieścia lat temu dla Tońka taki Gliczarów to byłaby bułka z masłem.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl