Strona główna Archiwum 2011 - 2013 68. Tour de Pologne na mecie. Ci co zachwycili i ci, co zawiedli
Przez 7 dni Tour de Pologne fascynował tysiące ludzi. Gdyby policzyć tych przy trasie i tych przed telewizorami, pewnie wyszłoby ponad milion. Jedno jest pewne, jest to największa impreza sportowa w kraju. Do tego niesamowicie emocjonująca. Wynik walki był niepewny do samego końca. Nikt się nie spodziewał takiej dramaturgii wydarzeń. Czas na wystawienie ocen.

10. Zwycięzca wyścigu Słowak Peter Sagan. Słowa uznania należą mu się nie tylko za wygraną do której dołożył 2 etapy, ale także za niesamowitą ambicję i walkę do ostatniego centymetra. Chociaż nie jest super sprinterem, ani super góralem i super czasowcem, to niewątpliwie jest wielkim talentem, który wygra jeszcze nie jeden dobry wyścig.

10. Drugi na mecie Daniel Martin. Irlandczyk jest przykładem odwrotnego trendu. To on przyjeżdża do Polski zarabiać pieniądze, zamiast odwrotnie. Przyjechał z jasnym celem ponownego triumfu. Jechał bardzo dojrzale taktycznie. Swój plan wykonał w 99 proc. Tam, gdzie nie mógł sam zawojować, wysłał w swoim imieniu Hausslera. Miał pecha, bo natrafił na zawodnika o takich samych walorach jak on sam, a do tego lepszego w walce o finiszowe bonifikaty.

10. Martin Kittel. Niemiec był dopiero 129., ale wygrał w imponującym stylu aż 4 etapy. Byliśmy świadkami narodzin nowej gwiazdy sprinterskiej. Z niecierpliwością należy czekać na jego zmagania z Cavendishem, Farrarem, Pettacchim. Wszystko wskazuje na to, że do wielkiego pojedynku dojdzie pod koniec września na mistrzostwach świata rozgrywanych na płaskiej trasie w Kopenhadze.

10. Czesław Lang. W organizacji wyścigu doszedł do niebywałej perfekcji. W przeciwieństwie do Tour de France czy Giro d’Italia nie było żadnych wpadek organizacyjnych, żadnego rozjeżdżania kolarzy przez przypadkowe samochody, czy motocykle. Trasa zrównoważona. Wyjątkiem jest ponowne wprowadzenie wyścigu do Warszawy, która wybitnie nie jest kolarskim miastem i nie interesuje się walką kolarzy. Dowodem pustki na ulicach stolicy. Zrozumiałym jest fakt, że z pewnością płaci organizatorowi duże pieniądze, ale jak nie ma widowni, to nawet najlepsi aktorzy nie stworzą dobrego spektaklu. Jest tyle innych miast, które cieplej przyjmują wyścig. Wystarczyło popatrzeć na tłumy w Częstochowie, Cieszynie, Wiśle, Zakopanem i Krakowie. Na plus dla Langa wpływa też umożliwienie startu narodowej reprezentacji kraju, organizacja etapu Tour dla amatorów oraz Nutella Tour dla dzieciaków. Malutki minus za nadmiar balonów na mecie, które skutecznie zasłaniają widoczność zwykłym widzom.

9. Telewizja Polska za profesjonalny i szeroki przekaz relacji z wyścigu i okolic, wśród których był rozgrywany. Dobry materiał ze startów jak i z zakończeń etapów. Mniej głupich pytań zadawanych kolarzom. Postęp w zakresie tłumaczeń ich wypowiedzi.

8. Marco Marcato. Włoch był 3. na mecie. Odrobił lekcję z zeszłego roku i już nie myliły mu się końcowe okrążenia. Wypełnił doskonale rolę tego trzeciego rozgrywającego w wyścigu. Gdyby na 6. etapie jego kolega z zespołu Holender Poels przyhamował i oddał mu drugie miejsce, końcowe wyniki wyścigu mogły być inne.

7. Heinrich Haussler. Australijczyk z niemieckim pochodzeniem był tylko 50. na mecie, ale wspaniale grał rolę obrońcy Martina. Potwierdził, że jest doskonałym sprinterem. Kittel był jednak po za jego zasięgiem.

6. Marek Rutkiewicz, nieszczęśliwa postać ostatnich wyścigów. Tego także. Tylko 10. miejsce, to niżej jego ambicji i możliwości. Miał formę i plan, gdzie zaatakować. Przygotował się do tego doskonale. Jego piękne zjazdy to arcydzieła kolarskiej sztuki. Cóż, podświadomie powiela karierę znakomitego ongiś Francuza Poulidora. On też chciał wygrać Tour de France, ale nigdy tego nie dokonał. Gorzej, bo nigdy nawet nie nałożył żółtej koszulki. A to kraksa, a to defekt, a to zagapienie się w niewłaściwym momencie. Zawsze była jakaś przyczyna, ale przez to był uwielbiany przez Francuzów. Rutkiewicz stracił kilka sekund na jednym z etapów, kiedy sędziowie przedzieli finiszujący peleton. Na szóstym, decydującym etapie tuż przed metą zaczęło mu uchodzić powietrze z koła. Nie wszyscy muszą wygrywać. ”Rutek” nie ma jednak nawet 1 proc. popularności takiej jaką ma jeszcze do dzisiaj Poulidor. Jest coraz bardziej zmarnowanym naszym talentem. Inaczej przebiegałaby jego kariera, gdyby startował w zespole zagranicznym. Jego jedynym celem w sezonie nie byłby tylko Tour de Pologne.

6. Bartosz Huzarski, najlepszy z Polaków, siódmy na mecie. Pobyt we Włoszech, a teraz przynależność do niemieckiego zespołu NettAp dały mu możliwości startów z najlepszymi w świecie. Efekty widać. ”Huzar” stał się dojrzałym zawodnikiem. Nie stracił woli atakowania i ma do tego więcej siły. Ale podczas Tour de Pologne był raczej anonimowy. Tej woli ataku zabrakło.

5. Michał Gołaś był tylko 60. ale wygrał klasyfikację górską i kontrakt w super grupie „Omega Quick Steep”, co oznacza, że będzie jeździł u boku Gilberta i Boonena. Gołaś mierzył wysoko w wyścigu. Kiedy zorientował się, że nie da rady, zrealizował doskonale swój plan B. To nastraja optymistycznie na przyszłość. Będąc pomocnikiem dla takich wielkich zawodników, z pewnością potrafi zrealizować swoje osobiste cele.

5. Paweł Cieślik. 29. Na mecie, ale ósmy na najtrudniejszym etapie. Świetny materiał na pójście w ślady Szmyda i Niemca. Im szybciej pojawi się w zagranicznym zespole, tym lepiej dla jego kariery. Taka jest prawda o polskim kolarstwie.

5. Adrian Kurek, setny na mecie, zwycięzca klasyfikacji aktywnych. Jeszcze wiele czasu i przejechanych kilometrów potrzeba, by Adrian poszedł w ślady najlepszego naszego siatkarza Bartosza Kurka. Patrząc chłodnym okiem, to wygrał tylko kilka lotnych finiszów i najmniej ważną klasyfikację. Brakuje mu jeszcze wytrzymałości. Nawet w sprinterskich etapach plasował się gdzieś po za pierwszą setką. Zdobyta popularność zaskoczyła jego samego. Chciałoby się, żeby został naszym Kittelem, ale droga do tego z pewnością nie prowadzi, by wysłać go teraz na mistrzostwa świata. On nigdy nie jechał takich dystansów. Czego mu potrzeba, to cierpliwości i ciężkiej pracy.

5. Kibice, których było wiele wzdłuż trasy przejazdy wyścigu. Powoli zaczynają się organizować i okazywać inicjatywy podobne do ich kolegów z Europy. Wyraźna pomoc słowackich kibiców Sagana.

4. Vicenzo Nibali był tylko 34. na mecie, ale ratował honor wielkich mistrzów, którzy przyjechali do Polski. Uratował też Sagana.

4. Przemysław Niemiec, 11. na mecie. Potwierdziło się to, że tak jak dla Szmyda polskie góry, nawet Gliczarów, są za krótkie, by pokazać swoje umiejętności. W tej sytuacji zrobił, co mógł. Najlepsze z Polaków miejsce na etapie – czwarte.

4. Tomasz Marczyński, gdyby nie pechowy defekt byłby w pierwszej dziesiątce wyścigu, a nie dopiero 28.

4. Tony Rominger za to, że przyjechał na Etap Tour dla amatorów i zrobił im swoją obecnością wielką frajdę.

4. Jarosław Marycz. 47. na mecie oraz Rafał Majka 24. na mecie za aktywność na trasie i wspólne ataki.

4. Rinaldo Nocentini szósty na mecie uratował honor gwiazd. Fajerwerków nie poczynił, ale był tam, gdzie trzeba.

4. Romain Feillu, 96. na mecie ze złamanym obojczykiem na ostatnim etapie. Waleczny i odważny w sprintach: 7, 4, 2, 9, 6. Góry go przerosły. W tym lepszy jest jego brat.

3. Diego Ulissi, zwany w drużynie „bimbo” popisał się kilkoma ucieczkami, ale był dopiero 83. Czas pokaże, co z „dzieciaka” wyrośnie.

3. Maciej Paterski tylko 44. ale pracował dla Sagana. Był jednym z nielicznych Polaków, którzy mogli zająć lepsze miejsce na etapie. Nie wykorzystał tego.

3. Maciej Bodnar nie ukończył wyścigu. Skromny udziałowiec sukcesu Sagana.
3. Luca Paolini, 22. na mecie. Jeden z tych uznanych Włochów, którzy przyjechali do Polski pościgać się, a nie tylko trenować.

3. Frederik Kessiakoff, Szwed był 12. na mecie, ale stać go było na więcej. Zero inicjatywy.

3. Piotr Gawroński przedostatni na mecie, czyli 133. Jedna ucieczka i wiele nauki. Wytrzymał do końca.

3. Bartłomiej Matysiak 114. na mecie, chwilowy król gór, waleczny uciekinier.

3. Błażej Janiaczyk nie ukończył. Jechał ze złamanym żebrem. Po górach już się nie dało tak jechać.

3. Mateusz Taciak, 123. na mecie, jedna dobra ucieczka, dużo nauki.

2. Tom Boonen 110. na mecie, tylko raz siódmy. Nie takiego „Tornado Toma” chcieliśmy oglądać.

2. Michele Scarponi, wycofał się na ostatnim etapie, ale przedtem niczego nie dokonał.

2. Filippo Pozzato, tylko 124. na mecie, przez cały wyścig niewidoczny. Pewnie w następnym sezonie znajdziemy go w drugorzędowym włoskim zespole.

2. Danilo Di Luca dopiero 99., co się stało z walecznym dwukrotnym zwycięzcą Giro?

2. Łukasz Bodnar, 128. na mecie. Przed startem odgrażał się, że będzie nieustannie skakał. Udało się tylko raz. Widocznie CCC dały mu nie takie, jak trzeba buty. Stać go na więcej.

2. Kamil Gradek, nie ukończył, raz uciekał, ale to był dla niego jeszcze za trudny wyścig.

2. Jacek Morajko, 89. na mecie i jedna desperacka ucieczka na ostatni etapie to za mało na takiej klasy zawodnika.

2. Michał Podlaski, 97. na końcu, a w trakcie niezauważalny.

2. Jarosław Dąbrowski, 105. na mecie. Przejechał wyścig na końcu stawki. Nie dał znaku życia. Chyba ten sezon nie zaliczy do udanych. Tak jakby się zatrzymał w rozwoju swojej kariery.

2. Paweł Bernas nie ukończył wyścigu, który był torturą dla niego.

2. Wacław Skarul komentował w TVP przebieg wyścigu i w tym był dobry. Wolałbym jednak, by urzędujący prezes PZKol zajmował się szczególnie teraz sprawami, które w związku są naprawdę poważniejsze.

1. Telewizja Polsat. Prawie zero wiadomości o wyścigu, w którym startowała drużyna CCC Polsat. Chyba jakaś pomroczność ciemna w szeregach ludzi odpowiedzialnych za marketing w tej firmie. Taka stracona okazja reklamowa.

-1. Kibice piłkarscy jakiegoś lokalnego klubu piłkarskiego, którzy usiłowali zakłócić swoimi krzykami ceremonię zakończenia etapu w Dąbrowie Górniczej. Nie ta impreza, nie ten poziom kultury. Totalna pomyłka.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl