Świadomy konsument czyta składy
Poświęcenie trzech minut na zapoznanie się z informacjami na etykietach kosmetyków podczas zakupów w drogerii naprawdę może wiele zmienić, jeśli chodzi o to, co finalnie wyląduje w naszym koszyku. Jako konsumenci mamy prawo dociekać, jakich składników użył producent do wytworzenia naszego ulubionego kremu do twarzy czy żelu pod prysznic.
Pandemia sprawiła, że tempo naszego życia zwolniło, podejście do pielęgnacji także. Zaczęliśmy więcej eksperymentować z nowymi produktami, w końcu mieliśmy czas na wypróbowanie dawno zakupionej maseczki. Przekonaliśmy się, że najbardziej wartościowe dla skóry jest to, co najbliżej natury. To wymaga od producentów większego wysiłku, jeśli chodzi o wyszukiwanie nowych składników oraz tworzenie nowych formuł. Jesteśmy spragnieni czystych kosmetyków, które nie wysuszają, lecz dają długotrwałe uczucie nawilżenia, nie podrażniają – lecz koją zmęczoną cerę.
Czysty skład – co to takiego?
Idea tzw. „czystych składów” swój początek wzięła od amerykańskiej rewolucji żywieniowej (w Ameryce odnotowuje się najwyższy wskaźnik otyłości na świecie). Konsumenci zaczęli zwracać uwagę na to, co jedzą, skąd pochodzą składniki potraw i w jaki sposób są pozyskiwane. Robiąc zakupy, zaczęli czytać etykiety i porównywać je do siebie. Okazało się, że przez lata fundowali swoim żołądkom wzmacniacze smaku i syntetyczne barwniki powodujące złe samopoczucie oraz groźne schorzenia. Tak radykalna zmiana wymusiła na producentach żywności maksymalne skrócenie lity składników oraz przyłożenie większej wagi do jakości substancji.
Gdy rewolucja „czystego składu” dotarła do Europy, okazało się, że u nas też jest wiele do zrobienia, jeśli chodzi o ilość i jakość składników. Podobnie rzecz ma się przy produkcji kosmetyków. O ile w Ameryce dopuszczalne jest stosowanie do produkcji takich substancji, jak np. formaldehyd czy hydrochinon, o tyle nasze prawo europejskie surowo tego zakazuje.
Po jakie kosmetyki warto sięgać?
By nie dać się zwariować kolorowym opakowaniom na sklepowych półkach, przede wszystkim studiujmy uważnie składy. Uczciwi producenci, którzy nie mają nic do ukrycia w swoich produktach – wręcz przeciwnie – chwalą się dobrymi składnikami oraz ich pochodzeniem na etykietach. Tym bardziej, jeśli preparaty nie są testowane na zwierzętach, a do produkcji wykorzystano materiały z recyklingu. Wszystkie te działania motywują konkurencję do jeszcze większej mobilizacji na rzecz naturalnych i wolnych od drażniących substancji specyfików.
Jeśli kosmetyk powstaje w idei „czystego składu”, na jego opakowaniu znajdziesz: jasny i przejrzysty skład (oraz wyrażoną w procentach zawartość naturalnych surowców), informację o braku szkodliwych substancji (typu PGE, SLS), certyfikaty świadczące o wegańskiej, naturalnej lub hipoalergicznej formule, np. ECOCERT.
„Pijany słoń” i długo wyczekiwana kosmetyczna rewolucja
Od kilku lat obserwujemy rosnącą popularność jednej z najlepiej sprzedających się amerykańskich marek kosmetycznych – Drunk Elephant. Jej założycielka, Tiffany Masterson miała dość poszukiwania produktów odpowiednich do jej skóry. Zmęczona i zrezygnowana postanowiła w 2013 roku wypełnić niszę na rynku, tworząc preparaty oparte wyłącznie na naturalnych składnikach, w tym jej ukochanym oleju marula. To był strzał w dziesiątkę! Kobiety z miejsca pokochały minimalistyczne opakowania, transparentne składy oraz rewelacyjne formuły, które naprawdę działają cuda.
W kosmetykach Drunk Elephant nie znajdziesz tzw. „podejrzanej szóstki” (Suspicious 6), czyli: SLS-ów, alkoholu, barwników, sztucznych aromatów, filtrów chemicznych, silikonów oraz olejków eterycznych. To one – według Tiffany Masterson – są odpowiedzialne za powstawanie alergii i trądziku, a także naruszanie bariery ochronnej naskórka.
Brand jest najlepszym przykładem na to, jak bardzo potrzebne są naturalne kosmetyki, które nie mają nic ponad czystymi surowcami dbającymi o podstawowe potrzeby skóry. Preparaty są biokompatybilne, a więc zawierają tylko te substancje, które w sposób bezpośredni wpływają na poprawę cery oraz są potrzebne do zachowania skuteczności receptury produktu.
Źródło: materiały prasowe