W gminie jest to już piąte tego typu urządzenie. Tym razem stoi tuż obok domów. – Domagamy się zmiany lokalizacji masztu – mówi Elżbieta Kmieć, mieszkanka Miedźna. – W nocy nie możemy spać, bo oświetlenie masztu jest zbyt silne. Przez maszt są też silne wyładowania atmosferyczne. Musimy wyłączać wszystkie odbiorniki. Były już przypadki, że nie działały nam telefony. Obawiamy się o swoje zdrowie i życie.
Zdaniem wykonawcy robót Andrzeja Musiała minimalne odległości stacji bazowej od domów są zachowane. – Strefa niebezpiecznego oddziaływania jest w granicach 10, 12 metrów, czyli w bezpiecznej odległości od domów mieszkalnych – zapewnia Musiał.
Zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego gminy Miedźno teren pod budowę nadajnika przeznaczony jest pod działalność przemysłową. Ale w pobliżu nadajnika znajdują się działki i domy. – Przez budowę nadajnika na pewno stracą dużo na wartości – zauważa Piotr Dedyk, mieszkaniec Miedźna.
W pomoc mieszkańcom zaangażował się Zbigniew Gelzok, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom „Prawo do życia”. Gelzok twierdzi, że decyzja o budowie nadajnika jest niezgodna z prawem, bo nie zawiera odpowiednich danych. – W decyzji powinny być uwzględnione typy anten oraz ich moce z kumulacją innych źródeł. A jest tylko to, że będzie stacja bazowa o nieokreślonych parametrach – zauważa.
W środę 10 sierpnia mieszkańcy Miedźna udali się na pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie. Sąd jednak zdecydował wyłączyć ze sprawy zeznania Zbigniewa Gelzoka. – Nie poddajemy się. Będziemy dalej walczyć – zapowiada Kmieć.