W ubiegłym tygodniu prokuratura miała przedstawić ostateczne zarzuty osobom odpowiedzialnym za tę tragedię. Jednak dopiero niedawno zgłosiły się dwie kolejne pokrzywdzone osoby i prokuratura musiała dopisać ich nazwiska do postanowienia o przedstawieniu zarzutów. Następnie podejrzani o spowodowanie katastrofy dyżurni z posterunków kolejowych Starzyny i Sprowa Andrzej N. i Jolanta S. mieli zapoznać się z aktami. Gdyby tak się stało, prokuratura mogłaby sporządzić akt oskarżenia i skierować go do sądu.
Tymczasem Jolanta S., która przebywa za granicą, nie stawiła się w prokuraturze. Przesłuchać nie można było natomiast Andrzeja N., bo jego obrońca przedstawił zaświadczenie lekarza psychiatry. – Z zaświadczenia wynika, że w ostatnim czasie pogorszył się stan zdrowia podejrzanego – mówi prokurator Ozimek. – Zwrócimy się do biegłych psychiatrów, którzy ocenią, czy Andrzej N. może uczestniczyć w czynnościach procesowych.
Po katastrofie Andrzej N. spędził kilka miesięcy w zakładzie psychiatrycznym w Lublińcu. Biegli psychiatrzy i psychologowie, którzy obserwowali go przez dwa miesiące, uznali, że w chwili katastrofy był poczytalny.
Oprócz nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej prokuratura zarzuca obojgu poświadczenie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej ruchu pociągów. Według materiału dowodowego wpisali oni nieprawdziwą godzinę zamknięcia toru.
Do katastrofy pod Szczekocinami, która była jedną z najpoważniejszych w historii polskich kolei, doszło 3 marca 2012 roku. W czołowym zderzeniu dwóch pociągów zginęło 16 osób, a 92 zostały ranne.
Źródło: własne, PAP