Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Samodzielnie w Himalajach
0 komentarze 79 views

Samodzielnie w Himalajach

Bogumiła Raulin jest miłośniczką sportów ekstremalnych, w tym wspinaczki. W ubiegłym roku zdobyła położony w Nepalu szczyt Island Peak (6189 m n.p.m.). Prawie całą drogę pokonała samotnie. Podczas autorskiego wieczoru ”Pod dachem świata”, który odbył się w Regionalnym Ośrodku Kultury 9 września, zaprezentowała slajdy z wyprawy oraz opowiedziała o trudach i przyjemnościach z nią zwiazanych.

– Ceny wody wzrastają proporcjonalnie do wysokości – opowiadała Bogumiła Raulin. – Dlatego na dole zaopatrzyłam się w spory jej zapas, który razem z plecakiem wnosiłam na górę.
Kiedy ogląda się zdjęcia z ubiegłorocznej wyprawy w Himalaje, trudno uwierzyć, że ta drobna kobieta w ciągu kilku dni przemierzyła samotnie szlak na sześciotysięcznik. Nie korzystała przy tym z pomocy porterów ani jaków. Sama dźwigała swój bagaż.
– Wyzbyłam się na ten okres oczekiwań związanych z komfortem i estetyką. Toalety wyglądają tam zupełnie inaczej niż w Europie… Również miejsca, w których nocowałam, pozostawiały wiele do życzenia. Bywało, że wolałam położyć się na podłodze, niż na przysługującym mi łóżku – mówiła.
Wszystkie niewygody zrekompensowane zostały po zdobyciu Island Peak.
– Łzy szczęścia napływają same – wspominała. – Nauczyłam się je powstrzymywać, gdyż na takiej wysokości zupełnie inaczej się oddycha, a płacz powoduje trudności. Jednak radość, jaką się w takiej chwili przeżywa, jest niewyobrażalna.
Wizyta w Nepalu to nie tylko wymagająca droga na szczyt. To także ludzie i obyczaje, które miała okazję poznać. Dzięki slajdom, które przywiozła, mogła zabrać nas – gości wieczoru w ROK – ze sobą w tę podróż. Odwiedziliśmy m.in. krematorium, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć, jak wygląda religijny obrządek palenia zwłok, przeszliśmy się wąskimi uliczkami Katmandu i spędziliśmy czas w towarzystwie dzieci, zachwyconych możliwościami aparatu fotograficznego. Wieczór zakończył tradycyjny nepalski poczęstunek, podczas którego podróżniczka odpowiedziała nam na kilka pytań.

Berenika Wiłun: Twoja pierwsza większa wyprawa to wyjazd w 2004 roku do Peru. Jak to wspominasz?
Bogumiła Raulin: Udało mi się wygrać w programie telewizyjnym „Zdobywcy” wyprawę do Peru. Był to program, który nie polegał na eliminowaniu siebie nawzajem. Tworzyliśmy drużynę i współpracowaliśmy. Wygrana obarczona była litrami potu, które musiałam wylać, by pokonać rywali, i choćby z tego powodu była to wyprawa absolutnie ekstremalna. Z 11 tysięcy zgłoszeń wyłoniono 6 osób. Eliminacje polegały w większości na sprawdzeniu wszelkiego rodzaju sprawności fizycznych. Na miejscu również mieliśmy tysiące zadań do wykonania.

BW: Czy możemy zatem podejrzewać cię o ponadprzeciętna kondycję? Co robisz, by być w formie?
Bogumiła Raulin: Nie mam specjalnego przygotowania. Wzięłam się za siebie od czasu, kiedy weszłam na Mont Blanc. Wydarzyło się to w 2008 r. i kosztowało mnie bardzo dużo wysiłku. Z czystym sumieniem jestem w stanie się przyznać, że na szczycie położyłam się i byłam absolutnie wypompowana. W skali od 1 do 10 – wysiłek na 9. Pomyślałam: „kurcze, nie może tak być, że się tak męczę podczas wchodzenia na górę” i zaczęłam regularnie biegać. To wszystko.

BW: Wspinaczce i jej zwieńczeniu towarzyszą zapewne duże emocje?
Bogumiła Raulin: Góry zawsze były pasją… Nie wiem dlaczego, ale kiedy wchodzę na szczyt, kiedy już na nim jestem, wtedy zaczynam się modlić. Czuję przepływ energii przez siebie. Jest poczucie wolności, spełnienia i satysfakcji, że wdrapało się trochę wyżej. Przede wszystkim jednak duże szczęście. Jest to obarczone dużym wysiłkiem i przygotowaniami, a to jest śmietanka, którą się spija.

BW: Jakie szczyty przed tobą w najbliższym czasie?
Bogumiła Raulin: Kolejne zaplanowałam Kilimandżaro. Taka górka, nie ma się czym chwalić. Nie ma na niej nawet śniegu, to takie oszustwo trochę. Jest to jednak kolejny etap, który sobie zaplanowałam. 23 października wylatuję z Polski. Trudnością w tej wyprawie będzie to, że nie będę korzystała z pomocy porterów, wszystko będę niosła sama. W przyszłym roku chciałabym wejść na Aconcaguę, jest to najwyższy szczyt Ameryki Południowej, ma prawie 7000 m n.p.m.

BW: Na razie podróżujesz sama. Czy tak zostanie?
Bogumiła Raulin: Podróże z samym sobą są ciekawe, ale kiedyś mi się to znudzi. Teraz się tym trochę bawię i przeżywam to, że mogę gdzieś jechać sama. Poznałam bardzo fajną, młodą dziewczynę, która wspina się zdecydowanie bardziej profesjonalnie, niż ja. Robi to skałkowo i lodowo, ja – bardziej trekkingowo. Myślę, że interesująco byłoby z nią gdzieś wejść. Przyjemnie byłoby mieć partnera kobietę.

BW: Taka samotna wyprawa wymaga sporo odwagi. Nie obawiałaś się?
Bogumiła Raulin: Nie boję się zwierząt, przyrody, tylko tego, co może mnie spotkać ze strony ludzi. Niebezpieczeństwo, którego się obawiałam, to niebezpieczeństwo na ulicy. Trafiają się różni ludzie. Była sytuacja, w której szłam drogą, a za mną dwóch odurzonych mężczyzn. Tam ludzie odurzają się nie tylko narkotykami, ale i klejem. Starałam się nie łapać z nimi żadnego kontaktu, ale czułam, że za mną idą. Przechodzili za mną na drugą stronę ulicy, dystans się zmniejszał, robiło się coraz ciaśniej. Weszłam do sklepu i przesiedziałam tam pół godziny. Odpuścili, bo weszłam w tłum ludzi. Udało mi się wybrnąć z tej sytuacji, ale gdybym była w innym miejscu, to nie wiem, co by się stało… Nie wiem, jakie mieli zamiary, ale czułam, że mogłoby wydarzyć się coś niedobrego. Być może chcieli mnie okraść, ale dla takiego człowieka czasami 100 dolarów jest powodem, żeby zabić…

BW: Trzeba mieć specjalne predyspozycje, by oddać się pasji takiej jak twoja?
Bogumiła Raulin: Myślę, że tak naprawdę jest w stanie zrobić to każdy. Trzeba się tylko zebrać w sobie. Nie wierzę, że moja wyprawa jest jakąś superwyprawą. Z grona 100 osób ponad połowa jest w stanie to zrobić. To tylko kwestia wiary w siebie.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl