Andrzejowi N., dróżnikowi ze Starzyn i Jolancie S., dróżniczce ze Sprowy częstochowska prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie katastrofy lądowej oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Prokurator Marek Mazur domaga się 8 lat więzienia dla oskarżonego i 7 lat więzienia dla oskarżonej oraz 10-letniego zakazu wykonywania zawodu dyżurnego ruchu kolejowego.
– Oskarżeni jako dyżurni ruchu są dla pasażerów gwarantem bezpieczeństwa na kolei. Jak wykazała ta sprawa, co jednoznacznie wynika z opinii biegłych z zakresu transportu kolejowego oraz wprost z raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, oboje oskarżeni w sposób rażący naruszyli obowiązujące w tym zakresie przepisy – mówił prokurator Mazur. – Dla wymiaru kary w tej sprawie ogromne znaczenie ma również skutek zaistniałej katastrofy. To druga pod względem śmiertelnych osób katastrofa kolejowa w powojennej historii Polski.
Do tragedii doszło 3 marca 2012 roku o godz. 20.53 na szlaku kolejowym Sprowa-Starzyny. Jadący od strony Starzyn pociąg osobowy Interregio relacji Warszawa-Kraków zderzył się z poruszającym się od Sprowa pociągiem osobowym Intercity TLK relacji Przemyśl-Warszawa.
W wyniku zderzenia pociągów śmierć poniosło 16 osób, w tym maszyniści, pomocnik maszynisty pociągu relacji Przemyśl-Warszawa i kierownik pociągu relacji Warszawa-Kraków.Wśród ofiar było dwóch obcokrajowców – obywatelka Rosji i Stanów Zjednoczonych. Ciężkie obrażenia ciała odniosło 7 pasażerów, a średni uszczerbek na zdrowiu 74 osoby. 76 pasażerów odniosło lekkie obrażenia.
Wartość zniszczonych lokomotyw i wagonów oraz uszkodzonej nawierzchni, torów i sieci trakcyjnej oszacowano na ponad 20 mln zł.
W śledztwie ustalono również, że Andrzej N. i Jolanta S. poświadczyli nieprawdę w dziennikach ruchu posterunków kolejowych, wpisując do nich godzinę 21.20, jako godzinę zamknięcia torów. Na podstawie analizy nagrań rozmów pomiędzy dyżurnymi ruchu stwierdzono, że zamknięcie torów nastąpiło dopiero o godz. 22.38. Jednocześnie Andrzej N. dokonał w dokumentacji kolejowej nieprawdziwego wpisu dotyczącego braku kontroli rozjazdu, uszkodzenia rozjazdu po przejeździe pociągu i sprawdzenia stanu rozjazdu „na gruncie”.
Na podstawie opinii biegłych ds. transportu szynowego ustalono, że stan techniczny lokomotyw i wagonów, jak również infrastruktury kolejowej, nie miał wpływu na katastrofę kolejową.
Andrzej N. i Jolanta S. nie przyznali się do winy i odmówili złożenia wyjaśnień.
W mowie końcowej Grzegorz Porębiński, obrońca dróżniczki, wskazał na błędy w szkoleniu swojej klientki. Jego zdaniem S. nie miała tzw. autoryzacji, a więc nie powinna być dopuszczona do pracy na tym stanowisku. – Oskarżona przez szereg lat obsługiwała tylko i wyłącznie jeden rodzaj urządzeń sterowania ruchem kolejowym, tzn. pulpit kostkowy i urządzenia mechaniczne. Jak stwierdzili biegli, nigdy nie pracowała na urządzeniach komputerowych – zaznaczył mecenas Porębiński. – Zgodnie z rozporządzeniem ministerialnym w sytuacji kiedy pracownik przechodzi z jednego miejsca pracy na inne i wiąże się z nim konieczność zmian organizacyjnych oraz technicznych, musi przejść tzw. autoryzację. W przypadku mojej klientki miała ona zostać przeprowadzona 9 listopada 2011 roku. Tymczasem oskarżona była tego dnia na urlopie.
Obrońca Andrzeja N., mecenas Witold Pospiech, stwierdził z kolei, że od początku tej tragedii w opinii publicznej to jego klient był winny katastrofy. Według niego na ławie oskarżonych powinno zasiąść o wiele więcej osób. Zdaniem obrońcy skutki zderzenia pociągów byłyby mniej tragiczne, gdyby wagony były nowsze. Jedna z lokomotyw była przystosowana do ruchu towarowego, a nie pasażerskiego. Mecenas Pospiech zwrócił również uwagę na fakt, że usterka rozjazdu nie była pierwszą w tamtym miejscu. Takie sytuacje zdarzyły się w 2011 roku i na dwa tygodnie przed katastrofą. Kolej jednak nie zareagowała.
Z Andrzejem N. od czasu katastrofy nie ma kontaktu. Mężczyzna zamknął się w sobie. Po tragedii przez trzy miesiące przebywał w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu. Obecnie jest w domu pod opieką rodziny.
Obaj obrońcy wnioskowali o uniewinnienie swoich klientów.
Wyrok zostanie ogłoszony 15 lipca.
Źródło: własne