Za całkowitą „darmochę” można było minionej nocy zwiedzać i podziwiać zbiory Muzeum Częstochowskiego. Ciekawie było w Pawilonie Etnograficznym w Parku Staszica, gdzie publiczności zaprezentowano wystawę zatytułowaną „Gdyby Nikifor była kobietą”. Ścisku może nie było, ale muzealnicy nie mają się czego wstydzić. Przez wystawę tego wieczoru przewinęło się sporo ludzi. Sądząc po minach byli zadowoleni i wnikliwie przeglądali się eksponatom.
– W życiu nie wiedziałam, że Muzeum Częstochowskie jest takie duże – mówi Patrycja Kosiara, zwiedzająca z Kłobucka. – Zawsze wydawało mi się, że Muzeum to tylko ten ratusz na placu Biegańskiego. To szwagier zaproponował nam zwiedzanie muzeów nocą. Jestem bardzo zadowolona, że dałam się namówić i przyjechaliśmy do Częstochowy całą rodzinką. Mamy rozpiskę i chodzimy od muzeum do muzeum. Byliśmy już w kilku miejscach i fajnie, że jest tak różnorodnie.
Stuk kilofów, zgrzyt wiertarek, to wszystko razem sprawiło atmosferę prawdziwej kopalni rud żelaza. Klimat udzielił się zwiedzającym, którzy zawędrowali na zwiedzanie muzeum poświęconego górnictwu.
– Tyle w domu mówiło się o kopalniach rud. Pracowała w nich cała moja rodzina – wspomina Romuald Budzik, zwiedzający z Częstochowy. – Niestety, pozostały tylko wspomnienia oraz medale dziadka i dyplomy. Dobrze, że muzeum ma tak wspaniałą ekspozycję, która oddaje tamten klimat i opowiada o szczegółach tej cięzkiej pracy. Przyszedłem z dzieckiem, by pokazać mu jak to wszystko działało. Bo tak na co dzień to jak jedziemy na wieś, to po kopalniach tylko hałdy zostały. A tu jest jak w prawdziwym górniczym chodniku na samym przodku.
– Tatusiu, a co to jest smyczenie kibla? – dopytywał sześcioletni Adrian.
– Dawniej górnicy wydobywali rudę w tzw. „kiblach” czyli ładowali urobek do takich dużych wiader. Przesuwając je po mokrych belkach tzw. „smykach” wynosili rudę na powierzchnię. I to tak się utarło w gwarze górniczej – tłumaczył Henryk Pluta, turysta z Łodzi.
Gwarno było także w „Zodiaku”. By dostać się do środka w pewnym momencie ustawiła się kolejka. Ludzie jednak cierpliwie czekali wymieniając się spostrzeżeniami z tego co już widzieli. Czekali, by zobaczyć jak można bawić się nauką, a przy okazji poznać tajemniczą szklaną kopułę, która intryguje wielu zwiedzających park Staszica.
– Super wykonane wnętrza. Fajna winda i te urządzenia w środku. Pani nam tłumaczyła, jak co działa ale nie wszystko zapamiętałam. Najfajniej było rysować na komputerze, ale podobały mi się też klocki. Fajnie, że można tu być tak późno w nocy – opowiadała ośmioletnia Zuzia, która przyszła do „Zodiaka” z mamą Agatą.
Również pozytywnie o wystawie harcerstwa wypowiadali się dawni harcerze.
– Dobrze, że idea harcerstwa dalej żyje – twierdzi Tomasz Musiał, z Częstochowy. – Sam byłem harcerzem i dobrze teraz powspominać.
Sobotni wieczór za sprawą muzealników wielu zapamięta jako czas zwiedzania i zarazem zweryfikowania poglądów, że w Częstochowie mało się dzieje. Sądząc po frekwencji takie noce trzeba organizować częściej, bo zapotrzebowanie systematycznie wzrasta, a do Częstochowy te okazje przyjeżdżąją również turyści z innych miast. Propozycji przygotowanych przez MCz było tak dużo, że chyba nielicznym udasło się być wszędzie. Ale niemożliwe było zobaczenie wszystkiego, bo część propozycji nakładała się. Kto nie był niech żałuje. Ale są i dobre wieści. Niedługo „Industriada”, a wcześniej Noc Kulturalna. Znów jest okazja, by zamiast siedzieć w domu wybrać się na spotkanie z kulturą i nauką.