W liście mieszkańcy zwrócili się do prezydenta miasta z prośbą o podjęcie działań, które skusiłyby jakąś tanią „sieciówkę”, np Biedronkę do wybudowania marketu na terenie pod dawnym Wigolenie. To pokazuje, że w Częstochowie są jeszcze miejsca, gdzie takich sklepów brakuje, a jest na nie zapotrzebowanie.
„Prośbę motywujemy tym, że w większości nasze blok są stare, podobnie jak ich lokatorzy. Mieszkają w nich głównie emeryci i ich rodziny. Mamy wprawdzie małe sklepiki, ale jest w nich drogo. Kupujemy z konieczności, bo nie mamy siły i zdrowia, żeby jeździć na zakupy np. do Śródmieścia” – napisali w liście mieszkańcy Gnaszyna.
Powstawanie kolejnych marketów w mieście nie wszystkim się jednak podoba, zwłaszcza niektórym radnym. Obawy przed rosnącą konkurencją mają z kolei lokalni przedsiębiorcy, którzy od lat prowadzą swoje biznesy w Częstochowie.
– Jest duże zainteresowanie Częstochową firm, które w różnych miejscach miasta chcą budować swoje sklepy. Z jednej strony to pokazuje potencjał naszego miasta, z drugiej stron wiem, że lokalni przedsiębiorcy, którzy już sprzedają, trochę się tego boją, bo rośnie konkurencja – mówi Krzysztof Matyjaszczyk, prezydent Częstochowy. – Nie możemy nikomu powiedzieć, że nie wybuduje marketu na danym terenie. Wiemy, że to może skończyć się w sądzie. Wychodzimy z takiego założenia, że jeśli ktoś chce postawić np. market, musi zainwestować w układ drogowy dla mieszkańców miasta, po to, żeby rozwiązać jakieś problemy komunikacyjne.
Źródło: własne