– Współwłaściciel firmy organizującej lot był instruktorem spadochroniarstwa – informuje Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, który jest na miejscu katastrofy.
W samolocie byli głównie kursanci spadochronowymi z woj. łódzkiego, mazowieckiego, podkarpackiego i śląskiego. Oprócz nich zginął również pilot pipera navajo. Katastrofę przeżył jedynie 40-letni mężczyzna, który został przetransportowany śmigłowcem do szpitala na Parkitce. Instruktor spadochroniarstwa z Krakowa ma liczne złamania m.in. kręgosłupa na odcinku lędźwiowym.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w pobliżu samolotu leżały dwa otwarte spadochrony. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że kilku kursantów próbowało wyskoczyć z pipera, gdy ten spadał na ziemię. – Nie mogę potwierdzić tych doniesień ani im zaprzeczyć – mówi prokurator Ozimek.
Na miejscu trwają oględziny, w których biorą udział prokuratorzy i Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Prokuratura przyjmuje obecnie trzy hipotezy katastrofy. – Pierwsza z nich to awaria silników, druga to błąd pilota, a trzecia nieprawidłowości w organizacji kursu lotniczego – wymienia Ozimek.
Prokuratorzy będą musieli zwrócić o pomoc do USA, gdzie był zarejestrowany samolot. Chodzi o dokumentację techniczną maszyny.
Oględziny na miejscu wypadku potrwają kilka dni. W tym czasie elementy samolotu zostaną przekazane do badań laboratoryjnych. W poniedziałek, 7 lipca przeprowadzone zostaną sekcje zwłok ofiar katastrofy.
Źródło: własne