–  Dla nas najważniejsza jest motoryzacja – przekonuje Agnieszka Całko, dyrektor Extremizer. – Uważam, że to hasło nie było przesadzone. To nie tylko moja opinia. Rozmawialiśmy podczas imprezy z wieloma osobami, które bardzo mocno i od wielu lat funkcjonują w świecie motoryzacji. U nich znaleźliśmy potwierdzenia na tę tezę.

Zdaniem organizatorów dopisała publiczność, choć z uwagi na powierzchnię lotniska w Rudnikach nie było tego tak widać. – Frekwencja była bardzo dobra – uważa Całko. – Być może powierzchnia obiektu spowodowała, że ludzie jakby „ginęli” na lotnisku, ale zainteresowanie imprezą nie rozczarowało nas.

Nie ma jednak imprezy, której nie można byłoby czegoś zarzucić. Organizatorzy zapowiadają już, że następna edycja nie będzie już tak „rozciągnięta” po lotnisku. To znaczy, że wszystkie składowe punkty imprezy będą odbywać się bliżej siebie. 

– Mamy pewne wnioski na ten moment. Myślę, że będzie jeszcze lepiej – zapowiada Całko. – Naszym zamiarem było zaproponowanie bardzo wielu atrakcji. Skierowaliśmy to do bardzo szerokiego przekroju osób. Udało nam się to osiągnąć. Oczywiście, trzeba jeszcze popracować nad wieloma rzeczami.

Extremizer Motor Show miało do przekazania głębszą tezę. Organizatorzy przekonuję, że nie chodziło tylko o promocję marki Extremizer, której produktem są m.in. oleje silnikowe. – Poprzez tego typu eventy chcieliśmy powiedzieć: żyjmy ekstremalnie, ale też bezpiecznie – twierdzi Całko.