RK: To był kolejny trudny mecz Włókniarza na własnym torze. Gorzowianie trochę nas postraszyli…
Grzegorz Dzikowski: Spodziewałem się trudnego meczu. Gorzów prezentuje się bardzo dobrze na wyjazdach. Kasprzak i Iversen to uczestnicy Grand Prix, którzy są w stanie pociągnąć drużynę, gdy druga linia jedzie słabiej. Liczyłem na wygraną w granicach 12 punktów. Gdyby nie pechowy bieg Emila i strata punktu na ostatnich metrach przez Artura, trafiłbym z wynikiem.
RK: Co się stało z Emilem w jedenastym wyścigu. Wyglądało to na szkolny błąd…
GDz: To prawda. Emil popełnił szkolny błąd, ale to się każdemu może zdarzyć. Za bardzo wypuścił motocykl, złapał przyczepniejsze miejsce i nie mógł już opanować sprzętu. Przy tej szybkości moment rozluźnienia może właśnie tak się zakończyć.
RK: A gdzie był ten Rafał Szombierski, który był liderem Włókniarza w meczu z Falubazem? Kłopoty sprzętowe?
GDz: Sprzęt Rafała jest przygotowywany na czas przez Fleminga Gravesena. Może coś siedzi w głowie zawodnika. Poza tym tylko mecze w polskiej lidze i treningi to trochę za mało jak na żużlowca.
RK: Tylko czasami zawodnicy obu drużyn chwalą sobie tor, na którym się ścigają. Tym razem tak właśnie było…
GDz: Zmierzaliśmy do tego, żeby tor był do ścigania na całej długości. Mimo opadów deszczu był dobrze przygotowany. To chyba przełomowy moment. Myślę, że temat toru jest już zamknięty.
RK: W najbliższą niedzielę rewanż w Gorzowie. Jak może przebiegać ten mecz?
GDz: Jepsen Jensen jeździł w Gorzowie. Podobny do niego styl mają Sajfutdinow i Łaguta. Rune jest już dobrze ustawiony ze sprzętem. Dlatego losy rewanżowego meczu powinny rozstrzygnąć się w końcówce.
RK: Dziękuję za rozmowę.