RK: Władze Włókniarza zapewniają, że będą z panem rozmawiać na temat współpracy w przyszłym sezonie. Interesuje to pana?
Grzegorz Dzikowski: Nie mogę powiedzieć złego słowa na współpracę z władzami Włókniarza. Rozumieliśmy się od samego początku. Nikt nie miał zastrzeżeń do mojej koncepcji prowadzenia zespołu i ustawiania składu. Oczywiście były sugestie i pytania. Chętnie usiądę do rozmów, choć po ostatnich wydarzeniach w polskim żużlu, zacząłem zastanawiać się, czy jest sens dalej pracować jako trener.
RK: Włókniarzowi nie udało się zdobyć medalu w tym sezonie. Niedosyt pozostał…
GDz: Zgadza się, ale z Unią Tarnów przegraliśmy w sportowej walce. Gdyby Artur Czaja nie miał upadku w pierwszym meczu w Tarnowie, na pewno lepiej pojechałby w rewanżu. Myślę, że cała drużyna miała gdzieś w głowach półfinał z Unibaksem Toruń. Czuliśmy się oszukani.
RK: Uważa pan, że finał należał się częstochowskiemu klubowi?
GDz: Zdecydowanie tak. Sportowo byliśmy bardzo silną drużyną. Finał z Zieloną Górą byłby ogromną frajdą dla kibiców żużla.
RK: Pojawiają się już pierwsze nazwiska żużlowców w kontekście startów we Włókniarzu. Czy w składzie Włókniarza powinny zajść jakieś zmiany?
GDz: Im drużyna dłużej jeździ w jednym składzie, tym wyniki są lepsze z roku na rok. Ten zespół był budowany na kilka lat. Teraz pozostaje kwestia, czy uda się zatrzymać zawodników. Myślę, że efekt dałoby zakontraktowanie tylko jednego nowego żużlowca.
RK: Dziękuję za rozmowę.