KZ: Jak ci się podoba idea festiwalu rockowego, prezentującego tak skrajnie różne odmiany muzyki rockowej. Preferujesz imprezy tego typu czy może wydarzenia typowo metalowe jak Metalmania czy Rock Metal Fest?
Wojciech Hoffmann: Podoba mi się. To jest taka świecka tradycja na całym świecie, że takie festiwale, na które przyjeżdżają różne zespoły, odbywają się i to się sprawdza. Taka impreza jest dobra, bo przyjeżdżają różni ludzie. Jest możliwość, że będzie ich więcej, bo jest większe
zróżnicowanie kapel i rodzajów muzyki. Jeżeli chodzi o mnie, nie mam takiego typowania, na których festiwalach lubię grać najbardziej. Traktuję to jako fajną imprezę. Dla mnie wszystko jedno, jak to wygląda. Ważne, żeby przyszło dużo ludzi. Czy to jest Metalmania, Rock Fest czy inny festiwal, dla mnie nie ma większego znaczenia. Uważam, że bardzo dobrze jest, gdy na festiwalach jest duża rozpiętość muzyczna.
KZ: Niedawno zmarł Andrzej Sobczak, autor wielu niezapomnianych tekstów dla Turbo. Które z nich darzysz szczególnym upodobaniem?
Wojciech Hoffmann: Być może „Dorosłe dzieci”, ponieważ to one stały się hitem. Niestety o dziwo są teraz bardziej aktualne niż wtedy, kiedy Andrzej pisał ten tekst. Teraz młode pokolenie ma dużo gorzej, niż gdy my byliśmy młodzi. Mają ciężką przyszłość. My mieliśmy marzenia. Każdy z nas miał cel bardzo jasno określony. Teraz młodzieży bardzo ciężko jest określić jakiś cel. Co by nie wybrali, to wszędzie jest bagno. Nie ma dla nich pracy. My wiedzieliśmy, gdzie jest wróg w tamtych czasach. Dwie płyty, które zrobił dla nas Andrzej, to kawał bardzo dobrych tekstów, które właśnie zostały do dzisiaj aktualne. Młodzież pamięta te teksty i wraca do nich. Kiedyś zacząłem analizować całą naszą twórczość i zastanawiać się dlaczego rozgłośnie nie puszczały naszych piosenek. Doszedłem do wniosku, że to właśnie przez teksty. Tamte teksty miały to wnętrze i to one najbardziej przetrwały. Miały swoje podłoże i o czymś mówiły, o czymś ważnym.
KZ: Wspomniałeś o utworze „Dorosłe dzieci”. Zespół Turbo jest przez rzesze znany jedynie za jego sprawą. Nie jesteś zmęczony ciągłym wykonywaniem tej kompozycji?
Wojciech Hoffmann: Nigdy tego nie odczułem. Zawsze gram to z wielką przyjemnością.
KZ: Leszek Gnoiński w książce „Raport o Acid Drinkers” stwierdza, że Turbo nigdy nie wyrobiło swojego stylu. Ja czuję wspólne elementy na waszych płytach. Wydaje mi się, że zespół
raczej kilka razy tworzył swe brzmienie na nowo. Jak postrzegasz tę sytuację jako lider?
Wojciech Hoffmann: To było celowe. Moim założeniem było to, żebyśmy wydawali każdą płytę inną od poprzedniej. Znając twórczość ACDC, Van Halen i innych zespołów z końcówki lat 70.,
nie chciałem nagrywać takich samych płyt. Wydawało mi się to bezsensu. Po co mam wydawać pierwszą płytę, potem drugą, która jest taka sama, tylko ma trochę inne melodie. Iron Maden do
dzisiaj gra to samo. Po latach stwierdziłem, że być może to był błąd. Trochę za mocno zaszaleliśmy ze stylistyką. Grając w Czerwonych Gitarach nagle zauważyłem, że ludzi nie
interesuję nic nowego. Ludzie chcą swoich piosenek. Potem gdy Turbo się reaktywowało, zauważyłem, że ludzie chcą, żebyśmy ciągle grali „Kawalerię”, „Dorosłe dzieci”, a nie za bardzo chcą słuchać czegoś nowego. Wtedy gdy nasza grupa zaczynała, wszystko szło do przodu. Muzyka dopiero się rozwijała. Na początku był heavymetal, potem doszedł trashmetal, speedmetal, deathmetal. Ja chciałem, żeby kapela się rozwijała, żeby to wszystko szło tak samo do przodu. Być może gdzieś ten styl po drodze zgubiliśmy. W tej chwili myślę, że od dziesięciu lat jesteśmy
sobą.
KZ: Dwa lata po bardzo dobrze przyjętym „Strażniku światła” ma ukazać się kolejna płyta Turbo. Możesz uchylić rąbka tajemnicy?
Wojciech Hoffmann: Bardzo bym chciał, żeby ta płyta ukazała się jeszcze w tym roku. Niestety są małe zawirowania. Musieliśmy się rozstać z naszym perkusistą. To spowodowało opóźnienie. Połowę płyty mamy już zrobioną, w lipcu zabieramy się za drugą połowę. Zaraz po „Strażniku…” mieliśmy takie założenie, żeby na następnej płycie były krótkie utwory, cięte riffy, bardzo melodyjnie, ale ostro i z przytupem. Mniej więcej tak jak wyglądała „Kawaleria”. Wiadomo, że nie nagramy drugiej Kawalerii, bo to mijałoby się z celem.
KZ: Odstęp między poprzednimi płytami wynosił pięć lat. Teraz chyba Turbo dostało skrzydeł?
Wojciech Hoffmann: W pewnym sensie na pewno. Tamte czasy, po Awatarze, wyglądały tak, że nam się nie chciało nagrywać płyt. Byliśmy związani kontraktem, który nam nic nie dawał.
Stwierdziliśmy, że nie ma sensu nagrywać kolejnej płyty, która pójdzie na półkę. Mogę kupić nową płytę kogoś innego, ja nie muszę nagrywać. Teraz kiedy już zakończyliśmy kontrakt
z Metal Mind, to myślę, że możemy ruszać z nową płytą. Chociaż wiadomo, płyty i tak się nie sprzedają, nie ma promocji, w radio nie gra się takiej muzyki. Nie ma co się zastanawiać i
robić swoje.
KZ: To chyba bardzo miłe grać w zespole z ponadtrzydziestoletnią historią i wciąż przed sceną widzieć tłum dzieciaków?
Wojciech Hoffmann: Dokładnie! Dla nas to jest szokujące. Szesnastki, siedemnastki przychodzą na nasz koncert i mówią, że znają nas, bo rodzice słuchali naszej grupy. To jest świetne.
Przychodzą i znają wszystkie piosenki prawie na pamięć. To fantastyczne uczucie.
KZ: Dziękuję za rozmowę.
15