KZ: Jesteście powiewem świeżości na Rock Fest, tej bardzo rozpiętej muzycznie imprezie.
Très.B: Chyba tak, ale nie różnorodność stylistyczna stanowiła problem. Była przez moment chwila grozy. Zalało nam stół mikserski. Nie wiem, jak było nas słychać pod sceną, bo z naszej strony wszystko trzeszczało i było dosyć awaryjnie. Oprócz tego czuć było klimat festiwalu, zbliżonego trochę do juwenaliów. W poniedziałek graliśmy koncert z takimi świeższymi muzycznie zespołami, ale nie widzimy problemu pojawiać się na takich imprezach jak Rock Fest.
KZ: Czy – będąc zespołem o charakterze międzynarodowym – macie poczucie, że wasze pole działania jest szersze niż alternatywnych zespołów zakorzenionych w jednym państwie?
Très.B: Myślę, że na pewno tak. Dzięki temu, że znamy więcej języków, więcej ludzi w różnych krajach. Sami mieszkaliśmy za granicą, więc wydaję mi się, że jest to prawda.
KZ: Otrzymaliście Fryderyka w kategorii debiut roku, choć „On the other hand” nie jest waszym pierwszym dokonaniem. To chyba ciekawe doświadczenie – dostać Fryderyka dla zespołu, który nawet swą nazwą podkreśla niszowość.
Très.B: Nasza poprzednia płyta, którą nagraliśmy w domu, nie była takim oficjalnym albumem. Ona rzeczywiście była surowa. Nowsza płyta jest bardziej studyjna, wypolerowana, ale to jest cały
czas nasza płyta. Wyszła w większej wytwórni, bo chcieliśmy, żeby miała większy zasięg. Wrażenia po otrzymaniu statuetki są bardzo miłe. Fryderyk jest bardzo ciężką statuetką i
ciężko trzyma się ją w ręku.
KZ: Gdy słucham waszych koncertów i płyty pierwsze skojarzenie, jakie mi przychodzi do głowy, to błogostan, podobne emocje jak na pierwszej płycie „The Stone Roses”. A z czym tobie kojarzy się muzyka twojej grupy, co jest Waszą inspiracją?
Très.B: Odbieramy inaczej naszą muzykę na albumie i na koncertach. Pierwsze szkice do naszego albumu były inspirowane starociami, jak „złote przeboje”. Słuchaliśmy dużo muzyki z lat 60., 70. i 80. Z takimi szkicami weszliśmy do studia i tam je wypolerowaliśmy ostatecznie. W studio bardziej inspirowaliśmy się dźwiękiem niż konkretnymi artystami. To był ten dźwięk, który wtedy nakręcał nas do tworzenia piosenek. Na żywo najbardziej inspirujące są dla nas zespoły, które grają „bałaganiarsko”. Czyli takie, które mają mało rzeczy na scenie, mają prostą
organizację, a brzmią w taki sposób, że jest dużo bałaganu. We Francji spotkaliśmy taki zespół z Danii, który się nazywa The Good The Bad. Grają trzy osoby, są dwie gitary i perkusja. Robią potworny hałas. Poszliśmy na ich koncert z ciekawości. Jest dużo hałasu, ale też muzyki, gdzieś pomiędzy. To jest świetne na żywo, bo widać jak ludzie się w to wkręcają. Takie rzeczy bardzo bałaganiarskie, głośne, z dużą energią są dla nas bardzo miłe.
KZ: Jak podoba ci się idea prezentowania na jednej scenie zespołów tak skrajnie różnych, jak Wy i Turbo?
Très.B: Ja uważam, że zróżnicowanie jest zawsze dobre i bardzo potrzebne. To jest szansa dla tych, którzy przyszli nas tutaj zobaczyć, i dla fanów zespołu Turbo, żeby mogli poznać coś
nowego. Uważam, że eklektyzm jest cenny. Powinno się mieszać taki repertuar, bo ludzie nawet nie wiedzą, że coś im się podoba, nie znają tego, a na takich imprezach mają okazję z tym obcować. Kiedy coś przez przypadek odkryję, wtedy to najmocniej odczuwam. Dlatego ja bardzo lubię takie sytuacje.
KZ: Masz najładniejszy bas jaki widziałam. Skąd on pochodzi?
Très.B: Bas został znaleziony w internecie, przez przypadek. Jestem mała i mam małe dłonie, krótkie ręce, a żeby grać na prawdziwych, dużych basach, trzeba mieć duże dłonie. Przymierzałam się do takiego basu, ale się strasznie męczyłam. Znalazłam krótszy, lżejszy i też kobiecy. Okazało się, że są do tego możliwe jakieś szalone projekty, np. serce, kwiatek, ale to nie jest jakaś moja ulubiona rzecz, bo są one trochę przesłodzone i kiczowate. Ten mój motyl rzeczywiście się udał i stał się naszym czwartym członkiem zespołu. Okazuje się, że to właśnie moja gitara bardzo się z nami kojarzy. Bardzo mi służy. Mogę na niej grać dwie godziny i nadal być w pozycji stojącej i moja ręka nie jest umęczona. Cieszę się, że go mamy.
KZ: Dziękuję za rozmowę.
8