Częstochowianie ropoczęli to spotkanie dość asekuracyjnie. Na pierwszą przerwę techniczną po skutecznym bloku na Bartoszu Janeczku schodzili, tracąc dwa punkty do rywali. Przekroczenie linii ataku, dwa udane bloki rywali, atak w siatkę Dawida Murka i goście prowadzili już 14:7. W końcówce AZS przegrywał 14:22. W tym momencie częstochowianie rzucili się do odrabiania strat. Fantastyczną serię rozpoczął Łukasz Wiśniewski, który zdobył punkt z zagrywki. Dwa kolejne punkty zapisał Murek, skuteczną kontrą popisał się Gierczyński, dwa autowe ataki zaliczył Perez, zablokowany został Menzel i Tytan prowadził 23:22! Częstochowianie mieli nawet dwie piłki setowe, ale ich nie wykorzystali. Przy stanie 28:27 dla Almerii asa serwisowego posłał Chourio i goście wygrali seta.
– Człowiek uczy się na własnych błędach. To samo było w meczu z Fonte Bastardo Azores. Robimy głupie błędy. To nie tak, że przeciwnik wygrywa, ale my przegrywamy. To boli, zwłaszcza we własnej hali – przyznaje Marek Kardos, trener AZS-u.
W drugim secie szkoleniowiec częstochowskiej drużyny zamienił rozgrywających. Kubę Oczko zastąpił Fabian Drzyzga. – Na początku postawiliśmy na Kubę, bo prezentował na treningach wysoką formę. Poza tym Fabian narzeka na drobny uraz kolana – tłumaczy Kardos.
W drugim, trzecim i czwartym secie AZS dość szybko wypracował sobie kilkupunktową przewagę i do końca kontrolował przebieg gry. – Jakość gry była lepsza po naszej stronie. Rywale realizowali dokładnie to, o czym mówiłem chłopakom na przedmeczowej odprawie – twierdzi Kardos.
Za tydzień rewanż w Hiszpanii. – Tutaj nie ma faworytów. To prawda, że lepiej gramy na wyjazdach, ale wszystko może się jeszcze zdarzyć – zauważa Kardos.
Tytan AZS Częstochowa – Unicaja Almeria 3:1
(27:29, 25:22, 25:19, 25:21)
Tytan AZS: Oczko, Murek, Gierczyński, Wiśniewski, Sobala, Janeczek, Stańczak (libero) oraz Kamiński, Hebda, Drzyzga.
Unicaja: Ferrera, Menzel, Mara Victor, Chourio, Perez, Salas, Llaberes (libero) oraz Delgado, Ruiz, Baos.