Strona główna Archiwum 2011 - 2013 Agresywny pies terroryzuje osiedle, a jego pan… chwiejnym krokiem idzie za nim
0 komentarze 71 views

Agresywny pies terroryzuje osiedle, a jego pan… chwiejnym krokiem idzie za nim

Psy uznawane za agresywne, biegające po ulicach bez smyczy i kagańca - to widok nierzadki. Zakładając, że przy zwierzęciu idzie właściciel, który jest w stanie je okiełznać, można przypuszczać, że do tragedii nie dojdzie. Gorzej, jeżeli pan sprawujący nadzór nad psem nie jest w stanie zapanować nawet nad sobą...

Z takim problemem od pięciu lat borykają się mieszkańcy ulicy Kilińskiego w Częstochowie. Odkąd u 50-letniego mężczyzny zamieszkał jego pupil doberman, sąsiedzi nie mogą spokojnie wyjść z domu. Dlaczego? Bo pies biega beztrosko bez smyczy i kagańca, a zdarza mu się nawet… zagryźć innego psa czy zaatakować człowieka.

– Kiedyś dosłownie wyrwał sąsiadce pieska rasy yorkshire terrier z rąk i zagryzł go. Dotkliwie pogryzł też innego psa, należącego do starszej pani. Innym razem rzucił się na dziewczynę z sąsiedniego bloku i przewrócił ją. Boimy się wyjść z domu, bo nie dość, że pies jest agresywny, to jego pan – notorycznie pijany! A w pobliżu jest jeszcze plac zabaw, na którym bawią się maluchy – denerwuje się sąsiadka mężczyzny, która chce pozostać anonimowa.

Bez smyczy, bez kagańca, za to z „opiekunem”

Tak więc „opiekun” beztroskiego dobermana zazwyczaj podąża za pupilem krętą trasą i absolutnie nie jest w stanie nad nim zapanować. Jak mówią mieszkańcy ul. Kilińskiego, kiedy rozwścieczony pies szczeka na inne zwierzęta i ludzi lub podbiega do nich, 50-latek ma jedno wytłumaczenie: „wyrwał mi się”.

No właśnie, wyrwał się, a co ze smyczą i kagańcem? Takich rozwiązań właściciel nie uznaje, pies na smyczy widywany jest tylko wtedy, kiedy jego pan jest względnie trzeźwy, czyli praktycznie… nigdy. Co na takie zachowanie częstochowska Straż Miejska? 

– Zgodnie z regulaminem utrzymania czystości i porządku dla miasta Częstochowy, osoby utrzymujące zwierzęta domowe zobowiązane są do wyprowadzania psa na smyczy, a psa agresywnego – na smyczy i w kagańcu. Zwolnienie psa ze smyczy dozwolone jest jedynie, kiedy ma on kaganiec, w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi i tylko wówczas, gdy posiadacz psa ma możliwość sprawowania nad nim bezpośredniej kontroli – wyjaśnia Artur Kucharski z częstochowskiej SM. 

Kara jest, ale czy coś daje?

Jeżeli ktoś nie zastosuje się do tego przepisu, grozi mu mandat karny w wysokości od 100 do nawet 500 zł. Jednak najczęściej kara nie przekracza dolnego progu, a nieodpowiedzialni opiekunowie psów nie są dodatkowo karani za to, że są pod wpływem alkoholu.

Zdaniem Jacka Gałuszki, trenera i znawcy psów, takie osoby nie powinny w ogóle sprawować opieki nad jakimkolwiek zwierzęciem.

– Wobec takich ludzi powinno się wyciągać konsekwencje, zabrać im psa lub zastosować inne środki zapobiegawcze. Człowiek musi brać za swoje zwierzę odpowiedzialność i kropka – twierdzi Gałuszka i dodaje: – Wypuszczanie psa każdej rasy bez smyczy jest po prostu niedopuszczalne! Jeżeli dodatkowo zwierzę stwarza zagrożenie dla ludzi, to jest po prostu przestępstwo. Tak rażąca niefrasobliwość właścicieli jest przyczyną wielu nieszczęść. Nie może być tak, że jeden pies terroryzuje osiedle!

Jak podkreśla trener, to nie rasa czyni psa niebezpiecznym, a wychowanie. – Tak naprawdę doberman nie jest bardziej niebezpieczny od innych, mniejszych ras, ale raz jeszcze podkreślam – wszystko zależy od tego, jak człowiek go wychowa, czy będzie za niego odpowiedzialny, czy będzie go pilnował – tłumaczy.

Pies atakuje, co wtedy?

Co zrobić, kiedy pan jednak nie jest w stanie nad psem zapanować i zwierzę kogoś zaatakuje? Szkoleniowiec radzi, aby ofiara zatrzymała się, stanęła do psa bokiem, skrzyżowała ręce i unikała kontaktu wzrokowego. Jeśli zwierzę nie odpuszcza, należy podsunąć mu do gryzienia, cokolwiek mamy pod ręką, czyli torebkę, parasol, kurtkę, a jeśli to zawiedzie, to nawet… samą rękę, aby ochronić twarz i ważne dla życia narządy.

Z kolei opiekun rozwścieczonego psa powinien natychmiast podbiec i odciągnąć go od ofiary, jednak nie za obrożę czy kark, tylko za tylne łapy. Nie wolno przy tym krzyczeć, bo pies zareaguje zdwojoną agresją.

Do czasu aż nie dojdzie do tragedii

Mieszkańcy ul. Kilińskiego nie są odosobnieni w swojej frustracji. Częstochowska Straż Miejska od początku tego roku podjęła łącznie 251 interwencji wobec osób, które nie zastosowały się do obowiązku wyprowadzania psa na smyczy, a psa agresywnego – na smyczy i w kagańcu. Dodatkowo strażnicy 194 osoby pouczyli, na 48 nałożyli mandaty oraz skierowali 9 wniosków o ukaranie do sądu. 

– Jeśli mieszkańcy mają taki problem ze swoim sąsiadem, niech nam to zgłaszają pod numerem alarmowym 986. Przyjedziemy i sprawdzimy to – apeluje Kucharski.

– Dzwoniłam i ja, i sąsiedzi. Panowie mówią, że do głupoty ciężko dotrzeć, podobno nakładają na niego nawet mandaty. Tylko co to daje? Tutaj trzeba zareagować w bardziej radykalny sposób, póki nie jest jeszcze za późno… – przekonuje mieszkanka ul. Kilińskiego. 

No właśnie. Niestety, jak zaznacza Gałuszka, zazwyczaj opamiętanie przychodzi dopiero wówczas, kiedy pies czowieka zagryzie.

Aktualności z Częstochowy i regionu.
Sport, wydarzenia, kultura i rozrywka, komunikacja, kościół, zdrowie, konkursy.

Patronaty

© 2025 Copyright wczestochowie.pl