– Ostatnie owoce mojego życia chcę przynieść Matce Bożej. I szczególnie modlić się o pokój na świecie, za kapłanów, za młodzież. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tutaj być, w tym sanktuarium, które kocham – powiedziała kobieta, cytowana przez biuro prasowej Jasnej Góry. – Kiedy tu się dojdzie, przeżywa się tak głęboką, wewnętrzną radość, że nie dałoby się jej zamienić nawet na worek złota. I dlatego odczuwam wielkie szczęście.
Emma Morosini wyruszyła z miejscowości Castiglione delle Stiviere położonej nad jeziorem Garda w północnych Włoszech i przeszła około 1000 kilometrów do Częstochowy. Jej pielgrzymka to efekt ślubowania, które złożyła 28 lat temu, gdy miała przejść skomplikowaną operację. Ciężko zachorowała, i lekarze powiedzieli, że nie ma żadnej nadziei, jedynie zawierzenie Matce Bożej. Po 2 latach ciężkiej choroby okazało się, że Emma jest zdrowa.
Przez lata włoska pątniczka odwiedziła m.in. Santiago, Jerozolimę, Lourdes, Fatimę, Aparecida w Brazylii i argentyńskie sanktuarium maryjne Lujan. Była już także na Jasnej Górze – dokładnie 10 lat temu, i wcześniej, w 2002 roku.
Źródło: BPJG