Mirosław Kowalik, były szef częstochowskiej "Solidarności", zarzuca nowym władzom związku, że potraktowały go jak złodzieja. Jednocześnie zapowiada, że będzie walczył o swoje dobre imię. W częstochowskiej "Solidarności" rozpętała się wojna po tym, jak Kowalik wystawił na portalu aukcyjnym Allegro statuetkę „Tym, co służą Miastu i Ojczyźnie", którą związek otrzymał w nagrodę od prezydenta miasta. Zrobił to, bo jak wyjaśniał, zmusiła go do tego jego trudna sytuacja materialna.
Obecne władze związku ostro zareagowały na próbę sprzedaży statuetki przez Kowalika i zażądały jej zwrotu. - Osoba, która wystawiła wspomnianą statuetkę na aukcji - były przewodniczący Zarządu Regionu Częstochowskiego NSZZ „Solidarność" Mirosław Kowalik - nie ma prawa nią dysponować - twierdzi Jacek Strączyński, przewodniczący Zarządu Regionu Częstochowskiego NSZZ „Solidarność". W związku z tym w piątek 25 lipca br. do serwisu sprzedażowego Allegro zostało przesłane żądanie zablokowania aukcji, by pamiątka należąca do regionu nie trafiła w niepowołane ręce. W tym samym dniu zostało również przekazane Mirosławowi Kowalikowi żądanie natychmiastowego zwrotu statuetki. W przypadku jej niezwrócenia w poniedziałek, 28 lipca sprawa zostanie zgłoszona organom ścigania.
Strączyński dodaje, że były szef częstochowskiej Solidarności otrzymał ofertę pracy na rzecz związku. Jego zdaniem nie jest on w trudnej sytuacji materialnej.
Kowalik nie pozostał dłużny Strączyńskiemu i również wydał oświadczenie, w którym zarzuca związkowi, że potraktował go jak złodzieja, wymieniając zamki w drzwiach budynku przy ul. Łódzkiej 8/12. Administruje nim założone przez członków NSZZ „Solidarność” Stowarzyszenie Częstochowski Inkubator Przedsiębiorczości, którego Kowalik jest prezesem.
- 25 lipca prezydium zarządu regionu w składzie Jacek Strączyński – przewodniczący, Stanisław Kołodziejczyk – zastępca przewodniczącego i Dorota Kaczmarek – zastępca przewodniczącego wręczyli mi wypowiedzenie umowy o administrowanie nieruchomością. W związku ze zmianą władz regionu po 6 czerwca 2014r. wielokrotnie starałem się uzgodnić zasady administrowania nieruchomością. Tym bardziej, że wymiana zamków w pomieszczeniach budynku spowodowała ograniczenie dostępu do pomieszczeń np. serwerowni, rozdzielni elektrycznej oraz urządzeń będących własnością stowarzyszenia, a zakupionych z środków pochodzących z projektów realizowanych przez stowarzyszenie i finansowanych przez Unię Europejską. Od dnia 11 czerwca byłem codziennie w budynku regionu oraz składałem pisma z prośbą o przedstawienie przez nowe władze propozycji dotyczącej realizacji zadań stowarzyszenia, przyszłości pracowników zatrudnionych przez stowarzyszenie. Na pisma nie otrzymałem nigdy żadnej merytorycznej odpowiedzi (w większości były to oskarżenia i w moim odczuciu pomówienia). Doszło także do kilku spotkań z prezydium zarządu regionu oraz z przewodniczącym Jackiem Strączyńskim, na których oprócz nieprecyzyjnych obietnic i oskarżeń nie przedstawiono mi żadnej konkretnej propozycji. Wszystkie obietnice okazały się w dniu 25 lipca obietnicami fałszywymi - czytamy w oświadczeniu. - Od dnia 6 czerwca 2014 roku czuję się traktowany jak złodziej, nie zostały zwrócone wszystkie moje prywatne dokumenty i przedmioty. Za każdym razem, kiedy zachodzi konieczność związana z administrowaniem nieruchomością np. usunięcia awarii w pomieszczeniach mam ochroniarza, o wszystko muszę prosić, chociaż dotyczy to pomieszczeń niewykorzystywanych przez region.
Źródło: własne |